Ewa i Wino – Dobre wino, a zdrowie c.d.

Jak widać trudno jest, w ogóle, poznać coś bez próbowania. Odpowiadając wprost, jest to wręcz niemożliwe. Ale istnieje pewna szansa stwierdzenia czy dane wino rokuje żeby być dobrym w smaku – czyli odpowiadać naszym upodobaniom lub im nie odpowiadać. Aby jednak osiągnąć taki stan wiedzy i doświadczenia trzeba dużo trenować, czyli degustować różnych rodzajów win by znaleźć ten właściwy styl wina nam odpowiadający.

Nieustanny trening z czerwonym winem przynosi wiele korzyści zdrowotnych. Według badań naukowych przeprowadzanych wielokrotnie i przez różnych specjalistów okazało się, że wino czerwone jest o wielej zdrowsze od białego. Nie znaczy to wcale, że białe wino jest szkodliwe. Czerwony trunek ma jednak więcej dobroczynnych substancji niż jego biały brat. Ponieważ nie jestem specjalistą w dziedzinie medycyny to odsyłam Was do fachowej literatury lub opracowań na ten temat. Warto przejrzeć także medyczne fora internetowe i zgłębić tę wiedzę, poważnie. Pozwolę sobie, jedynie, przytoczyć kilka przykładów potwierdzających zasadność systematycznego picia czerwonego wina. Pamiętać również należy, że systematyczność nie jest synonimem zwrotu „na umór” lub innego, które jasno sugeruje bezkarne nadużywanie szlachetnego trunku. Życzyłbym sobie i Wam wszystkim abyśmy jak najszybciej doszli, w Polsce, do takiego poziomu kultury picia wina jak we Francji. W tym kraju, już od wielu lat, notuje się najniższy procent zachorowalności na choroby układu krążenia. Powodem takiego pięknego stanu rzeczy nie jest, bynajmniej, dieta. W wielu regionach bowiem jest ona tak samo tłusta jak polska albo nawet bardziej. W dobrym zdrowiu Francuzów utrzrzymuje właśnie systematyczne picie wina. Czy myślicie, że są to tylko najlepsze wina z dobrych roczników? Oczywiście nie. Są to zwykłe, codzienne, młode wina podawane do posiłków. A oto niektóre dobrodziejstwa czerwonego wina:

  • ANTYOKSYDANTY – odpowiedzialne za starzenie się komórek. Jest ich 10 razy                                  więcej niż w winie białym.
  • POLIFENOLE – znajdują się w pestkach, skórkach i szypułkach winogron. Obniżają                 ciśnienie tętnicze, chroniąc przed zawałem. Ich ilość w winie                                   zależy od rodzaju szczepu winogron, regionu pochodzenia i                              techniki produkcji wina.
  • FLAWONOIDY – obniżają zły cholesterol (LDL) i zapobiegają zlepianiu się płytek                       krwi. Chronią więc przed miażdżycą i zakrzepami krwi. Zwiększają                    poziom dobrego cholesterolu (HDL) i w ten sposób chronią przed                        udarem mózgu. Poza tym, wzmacniają nasz system odpornościowy                        (immunologiczny).
  • RESWARATROL i KWERCETYNA – chronią nasze DNA oraz niszczą wolne rodniki,                                                 które są odpowiedzialne za chorobę wieńcową.
  • KWAS ACETYLOSALICYLOWY – czyli słynna Aspiryna, która rozrzedza krew.
  • ALKOHOL – rozszerza naczynia, dzięki czemu zwiększa średnicę tętnic wieńcowych.              Wpływa na lepsze odżywienie serca, zmniejszając ryzyko jego                                    niedokrwienia. Przeciwdziałając zwężeniu się naczyń, zapobiega                              palpitacjom serca wynikających ze stresu.
  • POTAS – Jego duża zawartość sprzyja leczeniu nadciśnienia tętniczego.
  • GARBNIKI – czyli Taniny. Wpływają dobrze na układ pokarmowy powodując                            wzmożone wydzielanie śliny i produkcję enzymów trawiennych (wino                        do posiłku!!!). Poprawiają ukrwienie układu pokarmowego, co                             powoduje szybsze przenikanie składników odżywczych do krwi.

Wypadałoby teraz poradzić coś wszystkim tym, których boli głowa po wypiciu czerwonego wina. Powiem Wam, że… nic Wam nie powiem :). A tak na serio, to sprawa ta jest już tak popularna na świecie, że istnieje nawet tzw.: syndrom bólu głowy po wypiciu czerwonego wina. Oznacza się go angielskim skrótem RWH, co znaczy ‘Red Wine Headache’. Z tego co wiem, nie ma jednoznacznie określonej przyczyny powstawania tego bólu. Prowadzono i dalej się prowadzi badania w tym kierunku ale, jak to gdzieś fajnie przeczytałem: „Nikt nie będzie otwierał sobie przewodu doktorskiego lub profesury aby zgłębić taki problem jak również, pewnie żaden z obecnie istniejących autorytetów medycznych nie zaryzykuje  swojego dobrego imienia, żeby zająć się takim tematem”. Tak czy owak, hipotez jest wiele. Za jedną z najbardziej „popularnych” przyczyn tego bólu uznawano, do niedawna, obecność w winie SO2. Okazało się jednak, że alergią na tę substancję chemiczną jest obciążony niecały 1 % populacji na świecie a osób, które boli głowa po wypiciu wina, jest znacznie więcej. Poza tym udowodniono, że osoby uczulone na SO2 odczuwają dolegliwości związane z problemem oddychania a nie z bólem głowy. Naukowcy zwrócili także uwagę na fakt, że wiele białych, słodkich win zawiera znacznie więcej SO2 niż wina czerwone, a nikt nie skarży się na bóle głowy po ich wypiciu. Kolejnym przykładem obalającym tę hipotezę są suszone owoce, które często zawierają dwutlenek siarki. Po nich także wszyscy milczą. Wyniki innych badań wskazywały, z kolei, na garbniki jako przyczynę bólu głowy. Eksperci udowodnili, że garbniki powodują uwalnianie się serotoniny w organizmie a ta, w dużych ilościach, może powodować bóle głowy u tych ludzi, którzy zwykle cierpią na bóle migrenowe. No tak, ale ci bez bólów migrenowych też cierpią na RWH, więc to nie może być przyczyna. Poza tym zwrócono uwagę na fakt, że zarówno czekolada, soja jak i herbata także zawierają garbniki, a nikt nie skarży się na bóle głowy po ich spożyciu.

Więc jak to jest? Wygląda na to, droga Ewo, że sami musimy znaleźć antidotum na  bóle głowy, gdyż wino czerwone warto pić i basta 😉

Pozdrawiam

 

P.S.

Moje ostatnie doświadczenia z jedną Szaloną od dietetyki i zdrowego żywienia każą mi przypuszczać, że syndrom RWH wynika z odwodnienia organizmu. O konieczności picia wody podczas picia wina, Adam trąbi zawsze i wszędzie, gdyż to jest ważne. Spróbuj Ewo nawodnić organizm PRZED spożyciem wina i zobaczysz, jak wtedy zareagujesz na samo wino.

Ja też pozdrawiam- Kasia

 

 

Ewa i Wino – Dobre wino, a zdrowie

  1. Po czym poznać dobre wino bez próbowania ????
  2. Słyszałam, że zdrowsze wina, to czerwone wina. Ale mnie po czerwonych boli głowa. Więc jak to jest???

 

Witam ponownie i przepraszam za zwłokę. Okres letni inaczej zarządza czasem i tego właśnie czasu mi ostatnio brakuje. Ale, „…nic to Baśka…” jak mawiał Wołodyjowski. Żeby nie było zbyt naukowo w te wakacyjne dni, poruszymy dzisiaj lajtowe tematy.

Pytanie pierwsze, pewnie nieświadomie, zawiera w sobie dość istotną, ukrytą kwestię do omówienia i zrozumienia. Zanim odpowiemy sobie na nie, zastanówmy się nad takim pytaniem:

Co to znaczy, dobre wino?

Dla wielu z nas, słowo ‘dobre’ lub ‘niedobre’ jest określeniem uniwersalnym, zawierającym w sobie naszą ogólną reakcję na cały zestaw cech danego wina i jest to określenie błędne, niestety. Naturalnie, użycie tego słowa jest wygodne i szybkie ale, w wielu przypadkach, pozbawia nas samych możliwości głębszej analizy takiego wina. Jego zastosowanie wynika również często z faktu braku umiejętności posługiwania się właściwą nomenklaturą związaną z winem.

Pamiętacie? Pisałem już o tym wcześniej, że nasza wiedza na temat wina jest chaotyczna i niepoukładana. Brak struktury wiedzy sprawia, że wielu codziennych ‚spożywaczy’ chciałoby być ekspertami od wina, ale bez konieczności uczenia się o nim. Efekt dialogów na temat właśnie spożywanego wina kończy się często następująco:

Kobieta próbuje zagaić: „dobre winko, co?”

‘Ekspert’: „Przestań Baśka, kwach jakiś!…”

Taki ‘ekspert’ to często osoba, która pije dużo wina, często je pije i… ‚z niejednego pieca wino piła’. Więc wie i koniec. Tymczasem, okazuje się, że tak naprawdę to na świecie istnieje wiele tysięcy win za wyjatkiem dwóch: dobrego i niedobrego. Istnieją bowiem tylko wina, które odpowiadają naszym preferencjom smakowym i takie, które im nie odpowiadają, ale wszystkie i tak są dobre.  Jednoznaczne, często kategoryczne, określanie wina mianem ‘niedobre’ nie jest specjalnie grzeczne i mile widziane, szczególnie w towarzystwie. Nigdy nie wiemy kto obok nas siedzi lub stoi i kogo taka opinia może urazić lub sprawić, że pomyśli o nas jak o ignorantach. Dlaczego należy zatem być powściągliwym w wyrażaniu opinii ‘dobre’ – ‘niedobre’? Głównie dlatego, że dla wielu ludzi zawodowo zajmujących się winem taka ocena jest zupełnie niezrozumiała z następującego powodu: oba te słowa są dla nich jedynie wstępnymi słowami technicznymi określającymi kondycję wina, to znaczy:

wino dobre = wino nie zepsute, nadające się do degustacji i konsumpcji, np.: nie skorkowane

wino niedobre = wino zepsute, nie nadające się nawet do degustacji a co dopiero do  konsumpcji, np.: skorkowane, najczęściej.

Po stwierdzeniu takiego faktu (zwykle nosem, zanim jeszcze spróbuje) zawodowiec powie jedynie, że dzisiaj jednak może nie będzie pił z powodu migreny aniżeli miałby głośno wyrazić swoją negatywną opinię na temat winka, które wyraźnie smakuje Baśce.

I znowu okazało się, że temat ‚lajtowy’ okazał się zawiły…

c.d.n.