Akular i Wino – Korek w nie/łasce i otwieranie wina do posiłku

 1.    Dlaczego niektóre wina są zakręcane zwyklackim metalowym korkiem, a niektóre są kulturalnie zatykane korkiem z korka? 

 2. Czy wino podawane do kolacji, obiadu czy jakiegokolwiek innego posiłku, który to organizujemy we własnym domu, a nie w lokalu, możemy otwierać przy gościach, na ich oczach wręcz, czy to niestosowne. Zwłaszcza w kontekście tych korków.

 

Odkąd, w latach 80-tych ubiegłego stulecia, wprowadzono na szeroką skalę butelki zakręcane zwykłą zakrętką, rozgorzały dyskusje na temat zasadności wprowadzenia tego wynalazku.

Sama zakrętka powstała już w latach 60-tych, we Francji, ale to Australijczycy podjęli pierwsze próby jej powszechnego zastosowania. W latach 70-tych pojawiły się w Europie pierwsze roczniki win zakręcanych. Próbie nie poddano wtedy żadnych szacownych win z Bordeaux, a tylko pewne szwajcarskie białe wina, ze szczepu Chassellas, które są szczególnie uczulone na „skorkowanie”. Wszystkim było trudno zaakceptować nowy trend, stąd dopiero od lat 90-tych ten rodzaj zamknięcia, tak naprawdę, na stałe zdobył sobie uznanie.

Osobiście uważam, że powinno się podejść do tej „sensacji” z pewnym chłodnym rozsądkiem  zadając sobie pytanie, czy gdybyśmy sami od pokoleń wyrabiali wino, zgodzilibyśmy się na coś, co mogłoby zepsuć owoc naszej ciężkiej pracy? Pytanie to jest proste. Dlaczego więc odpowiedź nie może być jedyna i jednoznaczna? Czy siła tradycji w winiarstwie jest tak ogromna, że opiera się wszelkim próbom wprowadzenia choćby odrobiny nowoczesności? Często dziwi mnie fakt, że chociaż, przez ostatnie 50 lat wprowadzono wiele udogodnień związanych z samym procesem produkcji wina, poprawiając w ten sposób wielokrotnie jego jakość, kwestia korka stoi, wielu decydentom, kością w gardle. O co zatem chodzi? No cóż, jak mawiały nasze Babcie: ‚jak nie wiadomo o co chodzi, na pewno chodzi o pieniądze’, a mądrość naszych ‚Babci’ów i Dziadków’ nie podlega dyskusji, prawda?

W ogóle, zauważyłem na własny użytek, że im więcej czytam na tematy związane z winem, tym bardziej skłaniam się ku stwierdzeniu, że jedynym, bezwzględnym i niezakłamanym procesem zachodzącym w świecie wina jest sam proces fermentacji. Po nim już nic nie jest takie samo.

Korek, taki mały a robi tyle hałasu. Najlepszy pochodzi z Portugalii i ten kraj eksportuje go najwięcej . Pamiętam jak 10 lat temu czytałem artykuł, w magazynie Decanter, w którym autorzy ‘bili’ na alarm, że trzeba ratować plantacje korka bo jest ich coraz mniej i nie wiadomo co to będzie, jak produkcja wina będzie galopować w ‚takim’ tempie. Faktem jest, że korek to nie włos i na głowie nie rośnie. Jego kultywacja jest bardzo czasochłonna i w związku z tym kosztowna, co z kolei dość znacznie przyczynia się do poziomu cen samego wina.

Drzewo korkowe musi najpierw rosnąć przez 25 lat aby było gotowe do pierwszych zbiorów. Żniwa korkowe, czyli obdzieranie pni drzew z kory, odbywają się co 9 do 12 lat. Tyle bowiem potrzebuje dąb korkowy, po pierwszych zbiorach,  aby ponownie przyodziać się w drogocenną korę. Warto tutaj wspomnieć, że drzewo nie jest, oczywiście, ścinane w trakcie żniw, a sam proces zdejmowania kory nie jest dla niego szkodliwy. Wszystkie prace przy zbiorze kory wykonywane są ręcznie, przy pomocy niewielkich siekierek. Trzeba więc mieć nie lada umiejętności i doświadczenie, żeby wykonać te prace bez uszczerbku dla pnia dębu. Jeden dąb żyje zwykle od 150 do 250 lat i w trakcie swojego żywota wydaje od 10 do 12 zbiorów.

Zakręcaną butelkę, jak już wspominałem, wprowadzili na rynek światowy Australijczycy, chociaż mieli z tym wiele kłopotów. Szczególnie we własnym kraju, gdzie po początkowym zachwycie w latach 70-tych, następna dekada wyparła całkowicie zakrętki, aż do początku lat 90-tych, kiedy to udany come back udowodnił, że ten rodzaj zamknięcia doskonale się sprawdza. Ich wina dalej cieszą się doskonałą jakością choć otwierają się jak butelki taniego wina marki ‘wino’. Nie śledzę statystyk, nie mam tych najnowszych, mogę jedynie przypuszczać, że wybór zakrętek (w przypadku Australii) mocno wpłynął na ilość eksportowanego wina. Jeszcze parę lat temu ten kraj był absolutnym liderem pod względem wina wysyłanego w świat. Jeżeli udało im się, dzięki taniej zakrętce, znacznie obniżyć koszty produkcji wina, bez uszczerbku dla jego jakości, to tym samym mogli jeszcze bardziej zwiększyć swoje wyniki eksportowe. Czy to nie brzmi logicznie? Po co więc upierać się przy tradycyjnym korku skoro można inaczej?

Innym czynnikiem przemawiającym za zastąpieniem korka naturalnego  alternatywnymi sposobami jest coroczny, szacunkowy, raport mówiący o 5% ilości wina „skorkowanego”, na świecie. Biorąc pod uwagę globalną produkcję wina, pewnie 5% nie jest dużą stratą. Ale patrząc od strony matematycznej, każde 5% od dużej kwoty to jest już duża suma, prawda?

Kilka lat temu, w innym magazynie poświęconym winie – Wine Spectator- czytałem o… nadprodukcji korka naturalnego!!! Zaraz, zaraz, przecież minęła dopiero dekada od momentu kiedy alarmowano o kurczących się zasobach „sadów korkowych” i teraz co, nagle przybyło sadów? Tak za pomocą różdżki?

C.D.N…