Rychoc i Wino – Dekantacja wina i jego „napowietrzanie”

  Jak długo trzeba dekantować (tak to się nazywa?) wino? Czy to zależy od gatunku, czy wieku?

 Na początek, rozróżnijmy dwa pojęcia, które wiążą się z dzisiejszym tematem i, które dla wielu osób znaczą to samo, a jeszcze dla wielu innych są powodem frustracji wynikającej z dylematu: na ile jeden proces jest częścią drugiego? I czy, w ogóle, napowietrzanie i dekantacja mają ze sobą coś wspólnego?

Przyjrzyjmy się, zatem, bliżej obu pojęciom:

Dekantacja – jest to proces, który dotyczy nie tylko wina i pewnie zdarzył się już niejednemu z Was, w codziennym życiu. Otóż, polega on na próbie oddzielenia dwóch substancji przebywających w jednym pojemniku. Przykład z życia? Proszę bardzo. Wlej do słoika wodę i olej. Poczekaj aż wszystko się ustoi, a następnie dokonaj procesu dekantacji, czyli oddzielenia wody od oleju. Ponieważ jest lato i wszyscy lubimy się kąpać, to proponuję kolejny eksperyment na… plaży. Do podobnego słoika wlej wody morskiej z piaskiem. Poczekaj aż się ustoi i potem, powoli, zlej samą wodę zostawiając kawałek plaży w swoim nowym, szklanym akwarium. Dokładnie tak samo sprawa się ma z winem. Chcemy je oczyścić z czegoś co nie nadaje się do picia. Dotyczy, głównie, win starych. Wrócimy do tego później.

Napowietrzanie – jest to proces, równie powszechnie, stosowany w naszym codziennym życiu. Przykładem może być zwykły pokój lub sala konferencyjna, w której przebywa wiele osób. W pewnym momencie, wszyscy pragną już tylko jednego – powietrza! Różnica między ludźmi a winem, w tym przypadku, polega na tym, że dla tych pierwszych powietrze jest niezbędne do właściwego funkcjonowania a dla tego drugiego jest, właściwie,…dużym wrogiem. Ale, też nie tak do końca. Wino (szczególnie czerwone)potrzebuje, bowiem, powietrza do tego aby się przed nami otworzyć i zaprezentować swoje wszystkie walory aromatyczno smakowe. Dotyczy, głównie, win młodych. Tutaj, też, powrócimy za chwilę.

Teraz już skupmy się na tych dwóch procesach, w odniesieniu, tylko, do wina.

Wino jest „istotą żywą” i jest zamknięte w butelce aby mogło sobie żyć (młode wino bez potencjału starzenia) oraz, aby się mogło godnie starzeć (młode wino z potencjałem starzenia). Powietrze jest jego śmiertelnym wrogiem. Życie każdego wina zaczyna się, natychmiast, kończyć w momencie jego otwarcia czyli, kontaktu z powietrzem. Następuje wtedy proces gwałtownego utleniania (oksydacji), który sprawia, że po kilku dniach wino już nie jest winem. Dlatego też, należy zawsze skończyć otwartą butelkę wina, najlepiej jeszcze tego samego wieczora bo następne dni przynoszą już, tylko, coraz więcej rozczarowania. Nasuwa się teraz pytanie: co to jest wino młode i stare? No właśnie. Ponieważ wino jest, naprawdę, bardzo złożonym produktem,  musimy podejść do tego pytania w sposób bardzo ogólny, użyteczny dla nas, codziennych, zwykłych konsumentów wina. Jest, bowiem, wiele czynników które musielibyśmy wziąć pod uwagę, chcąc zgłębić poprawnie ten temat. Ale, nie jest nam to potrzebne ponieważ i tak, większość z nas będzie pić, w swoim życiu, głównie wina młode. Przyjmuje się, że wino młode powinno się wypić w przeciągu 2 – 5 lat od daty jego powstania, a więc od daty umieszczonej na etykiecie butelki (tzw.: vintage). Czy znaczy to, automatycznie, że wszystkie wina powyżej 5 lat to wina stare? Oczywiście, nie. Ale nie znaczy to, również, że po tym czasie młode wino nie nadaje się już do spożycia. I tu właśnie rozpoczyna się owa „złożoność” wina, której teraz nie będziemy zgłębiać. Aby lepiej zobrazować „życie” i „potencjał” wina, porównajmy je z formą przygotowania lekkoatlety do ważnych zawodów sportowych albo, w ogóle, z życiem sportowca wyczynowego. Do pewnego momentu jego możliwości rosną, jest wciąż młody i pnie się do góry aż, przychodzi szczytowy moment formy lub okres w życiu, po którym krzywa sprawności zaczyna już tylko opadać. To nie znaczy, że już nie jest dobry, ale potencjału wystarczy już na niedługi okres czasu. Są oczywiście, nieliczne, wyjątki, które są w pełni sił nawet po 40 roku życia (pamiętacie włoskiego bramkarza piłkarskiego Dino Zoff?). To są właśnie takie szlachetne butelki wina, za które należy ‘słono’ zapłacić. Długo dojrzewają i pięknie się starzeją. W przypadku wina, generalnie rzecz biorąc, jego potencjał zależy od szczepu winnego, z którego powstało, miejsca urodzenia gron, roku urodzenia gron i umiejętności jego twórcy. Przyjmijmy, że wina w wieku 5 -10 lat (z potencjałem) to pretendenci do elitarnego grona starców, a te powyżej 10 lat to już szacowna Rada Starszych.

Wracamy teraz do Dekantacji: do picia nie nadaje się osad, który gromadzi się w butelce, poprzez lata leżakowania i dlatego chcemy się go pozbyć. Innym osadem mogą być tzw.: kryształki wytrąconego kwasu winowego, które (najczęściej) można spotkać przyczepione do dna korka. Nie są one, w ogóle, szkodliwe, nie mają smaku i zapachu i nie sprawiają, że wino jest zepsute. Powstają wskutek przechowywania lub transportu wina w temperaturze poniżej 10C. Wino stare dekantujemy do karafki. Zanim jednak rozpoczniemy proces powinniśmy „uspokoić” wino. Ten wstępny proces nazywa się „sedymentacją” (ang: sediment – osad) i polega na tym, że odstawiamy butelkę, w pozycji stojącej, w bezpieczne miejsce, gdzie nikt jej nie będzie wstrząsał, przechylał, przestawiał, na kilka/naście godzin, w zależności od ilości spodziewanego osadu oraz stanu wstrząśnienia przed odstawieniem do sedymentacji. Kiedy wino jest już ‘spokojne’, przenosimy je delikatnie, w pionie, do miejsca dekantacji i otwieramy butelkę. Obchodzimy się z nią jak z bombą, nie chcemy ponownie wzniecić osadu w butelce. Unosimy powoli, oburącz, nad karafkę i bardzo wolno przelewamy wino do karafki. Można oprzeć szyjkę butelki o rant karafki, drugą ręką trzymając dno butelki i sterując prędkość przepływu wina. Wolną ręką podstawić (wcześniej przygotowaną) zapaloną świeczkę, pod szyjkę butelki tak, aby widzieć osad zbliżający się do karafki. Wina starego nie da się, nigdy, zlać do ostatniej kropli. Dlatego potrzebne jest źródło światła, które nam powie, w którym momencie przerwać proces dekantacji i odstawić resztę wina z osadem, na bok. Myślę, że w tym momencie właśnie odpowiedziałem na dzisiejsze pytanie, jak długo należy dekantować wino. Czy długość procesu zależy od gatunku i wieku wina? Nie, należy go tylko dobrze wykonać. Czy dekantacja wina ma coś wspólnego z napowietrzaniem? Tak, napowietrzanie jest jej częścią bo przelewając wolno, wino do karafki dostarczamy powietrza, które je ‘otwiera’.

Wróćmy teraz do kwestii napowietrzania. Jak już wspomniałem wcześniej, dotyczy wina młodego, które także chcemy ‘otworzyć’. Technika tej metody jest, zgoła, odmienna od dekantacji. Według mnie, samo otwarcie wina i pozostawienie go w butelce, żeby „pooddychało” przed rozlaniem, mija się z celem. Dlaczego?

Otóż, jeżeli przyjmiemy, że celem tego procesu jest dostarczenie jak największej ilości powietrza do wina, żeby się otworzyło to, patrząc na średnicę szyjki butelki (średnio: 18 mm), nie można spodziewać się inwazji powietrza do wewnątrz. Zatem, co najlepiej zrobić? Tak, przelać je do karafki. Ale, nie tak powoli, z uczuciem i namaszczeniem. W jedna rękę ujmij karafkę, w drugą rękę otwartą butelkę i jednym, zdecydowanym ruchem umieść ją nad karafką, do góry dnem! Nie ma osadu, nie ma problemu! Niech więc wodospad wina wpada do niej, niczym Niagara, i tworzy w jej wnętrzu obfitą pianę! Zlej wino do ostatniej kropli, odstaw karafkę na kilkanaście minut i masz wino gotowe do podania swoim gościom, rozbudzone i otwarte. Jeżeli podoba Ci się butelka lub karafka nie grzeszy wyglądem, wlej wino, ponownie, do butelki (radzę skorzystać z lejka) i postaw na stole, byle nie na samym obrusie! Ale o tym może kiedy indziej.

Cóż zatem wspólnego ma napowietrzanie z dekantacją? Nic.

No to pozdrawiam i do następnego zrazu.

 

Akular i Wino – Etykieta serwisu

1.    Komu najpierw nalewamy wino? Sobie,
swojej połówce, mamusi czy teściowej?

2.    Czy wino może nalewać kobieta, jeżeli towarzystwo jest mieszane,
ale wśród płci brzydkiej nie znajduje się jej osobisty mąż/przyjaciel
osobisty/gospodarz?

3.    Czy ma to w ogóle jakieś znaczenie, kto nalewa wino?

Zacznę od końca tego złożonego pytania. Naturalnie, to ma znaczenie chociaż, bardziej istotne jest to komu się nalewa wina, w pierwszej kolejności, aniżeli kto to robi. Domyślam
się, że pytanie dotyczy sytuacji domowych, a nie biznesowych, bo, w pytaniu podani
są członkowie rodziny i przyjaciele. To nieco zmienia całą sytuację, ale nie
aż na tyle żeby nie można było ustalić pewnego wzorca zachowania. Generalnie
rzecz ujmując, doskonały serwis polega na jak najbardziej możliwej, logicznej
prostocie i ona właśnie gwarantuje, w 99%, podjęcie właściwej decyzji, nawet
jeśli myślisz, że niewiele wiesz na temat poprawnego serwisu. Zatem, do rzeczy:

Na przyjęciu mogą się znajdować następujące grupy ludzi:

Goście Honorowi, Goście, Gospodarze

Najpierw polewamy Gościowi Honorowemu przyjęcia, jeżeli taki istnieje (bez względu na
płeć i wiek; to może być także para gości honorowych, wtedy oczywiście
zaczynamy od kobiety), następnie Kobietom i potem Mężczyznom.

Gospodarze są serwowani na końcu, zawsze! Nawet, jeżeli sami są Gośćmi Honorowymi i nie ma innych osób przewidzianych do serwisu, to uczynią największy honor swoim
gościom wtedy, kiedy samych siebie zaserwują na końcu.

Należy kierować się dyskretną oceną wzrokową i starać się serwować według
starszeństwa. Pamiętaj, nie chodzi o dokładne ustalenie wieku, z jednej strony,
ale też, nie dopytujemy gości w przypadku wątpliwości, z drugiej strony.
Ponieważ, w  Polsce, dużym szacunkiem
darzymy kobiety to, często, pomimo faktu, że jest ona Gospodarzem, serwujemy ją
jako ostatniego gościa żeńskiego, ale przed gośćmi męskimi. To jest błędne
pojęcie szacunku do gości i kobiety, szczególnie przez małżonków i sprawia, że,
w mgnieniu oka, Gospodarz (tu: kobieta) staje się ważniejszy od przybyłego Gościa.
Facet dobrze kombinuje…’koszula bliższa ciału…’, ale przy stole to nie
działa.

Czy wino może nalewać kobieta? Oczywiście, szczególnie wtedy gdy mamy do czynienia z „babskim” wieczorem.

Zwykle, jednak, towarzystwo jest mieszane i wtedy, wszystko zależy od wzajemnej
zażyłości, znajomości i świadomości gości na temat sytuacji panującej u
Gospodarza, w tym wypadku kobiety. Jeżeli wszyscy powszechnie wiedzą, że
Gospodyni żyje samotnie to, automatycznie, przyjmą jej serwis jako rzecz
normalną. Obecna, na przyjęciu, płeć męska może stać się potencjalnym
„polewaczem” ale, to Gospodarz powinien zadbać o to i wiedzieć czy proponując
to Gościowi nie sprawi, że ten poczuje się niezręcznie lub, co jeszcze gorsze,
niezdarnie. Naturalnie, może zapytać, czy dany gość zechciałby pełnić honory
Gospodarza. Warto, taką rolę, powierzyć facetowi, którego się zna, tzw.:
zaufanej osobie, szczególnie, gdy goście są różnego pochodzenia i niezbyt
dobrze znają się wzajemnie. Może się, zdarzyć, że jeszcze przed
rozpoczęciem imprezy znajdzie się Rycerz, który, z szacunku dla Białogłowy,
ogarnie towarzystwo. Wtedy, Gospodyni powinna podziękować Gościowi za chęć
pomocy oraz, oznajmić pozostałym Gościom, że Rycerz przejmuje obowiązki
Polewacza. To miły gest, zarówno w stronę Rycerza, jak i Gości. On poczuje się
świetnie w roli gospodarza, a Ona, jeszcze lepiej w roli gościa. Należy pamiętać,
że Gospodarz jest zawsze odpowiedzialny za atmosferę przyjęcia, bez względu na
to czy jest kobietą czy mężczyzną. Dobrze by było gdyby Gospodyni znała
umiejętności potencjalnego polewacza, gdyż:

Jeżeli facet podejmie się wyzwania to, automatycznie, „staje się” gospodarzem i powinien wiedzieć, że będzie serwowany (przez siebie) jako ostatnia osoba w towarzystwie. Gospodyni zaś, stanie się ostatnią kobietą serwowaną jako Gość. Jeżeli, jednak, nie masz
pewności, że tak się stanie to pomyśl czy nie lepiej zrobić to samemu?

 

No właśnie, a jak się zachować przy serwowaniu Rodzinie? Przecież
wszyscy należą do rodziny?!

Zasada jest bardzo prosta: „CZYM DALEJ TYM BLIŻEJ”.

Członkowie rodziny najbliżsi nam, Gospodarzom, będą serwowani na końcu. Czym dalsi
członkowie, tym pierwej winni być serwowani. Przecież nie chcemy aby pomyśleli,
że przyjechali do nas z daleka i właśnie stamtąd będą serwowani, prawda? Zatem,
jeżeli jesteś kobietą i serwujesz wino to, pierwsza Teściowa, potem Twoja Mama
i potem Twój Mąż. Na końcu Ty. Nawiasem mówiąc, to właściwie On powinien
chwycić za butelkę i obsłużyć swoje kochane kobiety, nie czekając na
zaproszenie. Jeśli tego nie robi to zmień faceta, jeśli jeszcze nie jest za późno,

Pozdrawiam i do poczytania.

LAWINA, NIE – ŚMIERTELNA

wcale, pytań o winie, spadła na moją głowę i bardzo się z tego cieszę. To bardzo logiczne pytania.

Witajcie wszyscy Ci, którzy są blogowymi przyjaciółmi mojej Dreamu. Dzięki za te wszystkie pytania tym, co mieli odwagę je zadać. Mam nadzieję, że w trakcie naszych audycji winiarskich przyłączy się do nas jeszcze większa rzesza tych, którzy nie zawsze mogą zasnąć z powodu tego szlachetnego trunku. Uwierzcie lub nie, ale naprawdę, nie wiedziałem od czego zacząć dopóty, dopóki nie pojawiły się Wasze pytania. Ponieważ „wino jest odpowiedzią Ziemi na zaloty Słońca” to nic dziwnego, że dla wielu z nas wiedza o nim wydaje się być lekko kosmicznego pochodzenia. Poza tym, ta piękna tradycja, obcowania z winem, dopiero dojrzewa w naszym kraju. Nie wymagajmy więc, od niemowlaka, wspinaczki na K2.  Mam nadzieję, że nie pomyśleliście, ani przez chwilę, że ja to mam fajnie i nie  mam wątpliwości, jeśli chodzi o wino. No cóż, nic bardziej mylnego, mam ich bardzo wiele. Czym głębiej wchodzę do mojego winnego lasu tym więcej drzew tam znajduję, a wtedy nawet GPS nie zawsze mi pomaga.  Całe szczęście, że wiemy z której strony otwiera się butelkę bo inaczej nie wiedzielibyśmy, z której strony to wszystko ugryźć.

 Tak czy owak, temat jest bardzo wdzięczny i, o dziwo, dość prosty, co postaram się Wam wszystkim pokazać w kolejnych odcinkach. Jestem pewien, że żaden GPS nie będzie nam potrzebny, do naszych winnych rozważań, i wszystko utrzymamy w konwencji prostej i przyjemnej. Bo, tak naprawdę, potrzebne są nam rzeczy proste i użyteczne. Zauważyłem, że niektóre pytania ocierają się także o tematykę związaną z savoir vivre i samym serwisem wina. To tez podniosło mnie na duchu bo to znaczy, że jest duch w narodzie, chcemy się uczyć i widzimy potrzebę asocjowania się z tym co piękne, eleganckie i przyjemne. Wiem, że macie poczucie humoru i dystans do siebie, to widać po Waszych wpisach na blogach i rozmowach z moją żoną. To dobry znak, bo będziemy mogli pośmiać się bez żadnych obaw.

Jak to widzę technicznie? Pomyślałem, że chciałbym Was uhonorować jakoś, każdego z osobna,  za te wszystkie pytania, które już są i za te co nadejdą oraz, żeby moja notka była odpowiedzią dla danej osoby zadającej pytanie i oczekującej na odpowiedź. Przyjmijmy zatem, że cały cykl będzie się nazywał: „ NICK i Wino”. A więc, każda notka będzie zatytułowana, po prostu, Waszym Nickiem i, poniżej,  pytaniem zadanym na blogu Dreamu, np.:

Adam i Wino

‘Dlaczego wino robimy z winogron a nie z arbuza?’

W ten sposób, łatwo, będziecie mogli, już po  pierwszym kliknięciu, stwierdzić czy nadeszła już odpowiedź na Wasze pytanie. Co o tym sądzicie?

… dziękuję, bardzo się cieszę, że się Wam ten pomysł podoba.

 

Pozdrawiam Was wszystkich i do poczytania.