Barbecue (BBQ) , GRILL i WINO czyli to, co Adam lubi najbardziej

Dzisiaj będzie smacznie i bardzo treściwie. Dlaczego? Bo chociaż wiosna nie w pełni jeszcze do nas dotarła (przynajmniej nie wszędzie) to już trzeba było odkurzyć sprzęt do grillowania. Nastała Wielka Majówka, która jest początkiem sezonu grillowego, trwającego do późnej jesieni. Tutaj można przetestować najróżniejsze napoje, wina i alkohole bo choć grillujemy przeważnie mięsa to coraz częściej towarzyszą im inne przysmaki i wynalazki, takie jak świeże warzywa oraz owoce, np.: banany! Jeśli ktoś jeszcze nie próbował to polecam, szczególnie, banany z grilla z czekoladą. Nie wierzycie? Spróbujcie, podaję przepis, bo potem zapomnę:

Banany „otwieramy” robiąc nacięcie skórki wzdłuż długości owoca i nie zdejmując skóry rozchylamy ją tak, aby zmieścić w szczelinie czekoladę połamaną w kostki i położoną ‘gęsiego’. Dobór czekolady jest oczywiście dowolny. Ja najbardziej lubię połączenie słodkiego banana z gorzką czekoladą. Tak przygotowane banany układamy na ruszcie (oczywiście, czekoladą do góry) i pieczemy do momentu kiedy cała skóra stanie się czarna. Dobrze jest czuwać nad tym aby to temperatura opiekała owoce, a nie bezpośredni płomień. Palce lizać! Szczególnie w towarzystwie półsłodkiego wina musującego, likieru kawowego lub pomarańczowego, z ulubionym rozcieńczalnikiem 😀

Teraz możemy wrócić do tematu Barbecue lub grillowania, jak kto woli. Chociaż oba terminy są bardzo często, wymiennie stosowane, to jednak istnieje delikatna różnica między nimi. Nie trzeba się tymi różnicami zbytnio przejmować ani kontaktować z lekarzem lub farmaceutą, bo i tak nie zepsują nam one radości ze wspólnej zabawy na świeżym powietrzu. Niemniej jednak, poznajmy czym się różnią od siebie:

Barbecue (BBQ) – jest to metoda polegająca na poddaniu jedzenia działaniu gorącego dymu z palącego się drewna lub węgla drzewnego. Ten drugi otrzymuje się w wyniku procesu suchej destylacji drewna. Jest to raczej powolny proces, który angażuje stosunkowo niską temperaturę, a źródło ciepła podawane jest od spodu.

Grill – jest to metoda, w której wykorzystuje się wysoką temperaturę, podawaną bezpośrednio na powierzchnię jedzenia z dołu lub z góry, w zależności od rodzaju posiadanego urządzenia. Temperatura rozchodzi się bardziej równomiernie na całość. Jest to metoda o wiele szybsza niż BBQ i doskonale nadaje się do szybkiego przygotowania, np.: mięsa. Temperatura grillowania często osiąga poziom 250ᵒC i więcej.

Wszyscy kochamy smak i zapach pieczonych mięs i warzyw, szczególnie tych odymionych zapachem drzewnym. Taka też jest, zasadniczo rzecz ujmując, różnica w obu technikach gotowania. W zależności od tego czym będziemy palić pod rusztem, taki będzie ostateczny walor aromatyczno-smakowy podawanych mięs i kiełbas. Obie metody pozwalają na akompaniament przeróżnych napojów, win i alkoholi. Uprzednio zamarynowane mięsa i specyficzna obróbka termiczna sprawiają, że gotowe dania są bardzo aromatyczne, raczej ciężkie i doskonale smakują z winami, szczególnie tymi cięższymi, dębowymi, tanicznymi, dobrze zbudowanymi i mocno owocowymi.

Warto w tym miejscu przypomnieć o konieczności picia wody przy spożywaniu dużej ilości wina – szczególnie czerwonego, tanicznego i mocnego. Nawadnianie organizmu jest potrzebne po to aby nie dopuścić do nadmiernego wysuszania organizmu, bólu głowy oraz powstawania nieprzyjemnego „suchego” odczucia w ustach. Skąd ono się bierze? Otóż, taniny wina czerwonego wchodzą w reakcję chemiczną ze śliną wiążąc jej białko i stąd właśnie to nieprzyjemne odczucie.

 Smak grillowo „spalonego” mięsa i mocne, wytrawne i owocowe wino to dla mnie największa uczta winno-kulinarna. Niemniej jednak, muszę powiedzieć, że to nie wino występuje dzisiaj w roli absolutnego faworyta a, PIWO!

Ten właśnie napój, jak to mówi dzisiejsza młodzież, to absolutny „MUST” do wydarzeń z barbecue w roli głównej Polecam szczególnie piwa cięższe, tzw.: odymione, podwędzane, czyli przygotowywane ze słodu z prażonym jęczmieniem. Może to być piwo typu:

  • AMBER
  • LAGER
  • ALE (szczególnie, mocno chmielowy)
  • JĘCZMIENNE

Piwo jasne to również doskonały składnik drink’ów, szczególnie popularnych u naszych zachodnich sąsiadów. Warto spróbować, szczególnie tym, którzy nie do końca tolerują tudzież lubują się w gorzkawym smaku samego piwa. Zmieszane, dają doskonały napój orzeźwiający. Mam na myśli kombinacje piwa z Fantą, Spritem i Coca-Colą. W różnych Landach występują różne definicje i wariacje tych napojów ale, generalnie, nazywają się tak:

  • Alster = piwo jasne + Sprite
  • Radler = piwo jasne + Fanta
  • Diesel = piwo jasne + Coca-Cola

Oczywiście, proporcje są kwestią gustu i smaku. W knajpach podaje się je zwykle w proporcjach 50/50.

Jeżeli chodzi o wina to polecam, jak zwykle, w kolejności ważności:

  • SHIRAZ, szczególnie australijski, mocno owocowy
  • ZINFANDEL, szczególnie kalifornijski, mocno owocowy
  • MERLOT, szczególnie kalifornijski lub Chile, Argentyna
  • Barbera (Włochy), szczególnie do sałat podawanych z sosem na bazie octu winnego
  • Beaujolais, szczególnie klasy CRU
  • Szampan lub wino musujące, szczególnie Rosé
  • Cabernet Sauvignon, szczególnie Chile lub Kalifornia- mocne  i owocowe
  • Shiraz z doliny Rodanu
  • Malbec, Argentyna
  • Grenache, Hiszpania lub płd. Francja
  • Petit Shiraz, szczególnie Australia lub Kalifornia
  • Chianti
  • Pinotage z płd. Afryki
  • Pinot Noir
  • Rioja, Hiszpania
  • Valpolicella, Włochy
  • Gewürtztraminer
  • White Zinfandel (różowe wino kalifornijskie)
  • Cabernet Franc
  • Châteauneuf-du-Pape
  • Chenin Blanc (doskonałe do kurczaka)
  • Sauvignon Blanc (szczeg. Nowy Świat, doskonałe do ryby)
  • Sémillon (doskonałe do ryby)
  • Riesling (szczeg. niemiecki Spätlese, podawany z sosem BBQ)

Ponieważ imprezy grillowe to przeważnie rodzinne grono, nie wolno zapomnieć o naszych najmłodszych. Dzieci, podobnie jak dorośli, to nie wielbłądy i PIĆ muszą. A więc?

ü  LEMONIADA wszelkiego gatunku

  •  Iced Tea
  •  Coca-Cola
  •  Cherry Coke
  •  Dr. Pepper
  • Pepsi Cola

Nic nie stoi na przeszkodzie aby dorośli dołączyli do grona wielbicieli soft-drinków. Jeżeli jednak smak w czystej postaci nie okaże się tym najlepszym wyborem, można dokonać modyfikacji w postaci

  •  Bourbona
  • Brandy

i świat znów będzie różowy 😀

Zabawy z grillowanymi smakołykami nie odbiegają zbytnio od powyższych propozycji, przedstawionych do mięs z barbecue. Zacznę od koktajli, które powinny zawierać ciemne alkohole:

  • Ciemny Rum
  • Brandy
  • Bourbon
  • Grand Marnier (likier pomarańczowy)

Mieszamy je oczywiście z ulubionymi „rozcieńczalnikami”, przedstawionymi powyżej.

Wybór win jest również mocno urozmaicony i powinien zadowolić większość amatorów ogniskowego lub ‘elektrycznego’ szaleństwa. Ogólnie mówiąc, wybieramy wina od średnich do pełnych, taniczne i dębowe, mocno owocowe lub białe, wyraziste i beczkowe. Można spokojnie poeksperymentować z winami do dań z barbecue, szukając nowych doznań i smaków.

  • CHARDONNAY, szczególnie kalifornijskie i chilijskie
  • ZINFANDEL, szczególnie kalifornijski
  • SHIRAZ / SYRAH, szczególnie kalifornijski / Dolina Rodanu
  • MERLOT
  • Pinot Noir
  • Sauvignon Blanc, szczególnie wersja beczkowa – Fumé Blanc)
  • Crianza (Hiszpania, czerwone i białe)
  • Gewürtztraminer
  • Navarra (Hiszpania)
  • Petite Syrah
  • Riesling
  • Rosé, szczególnie wytrawne
  • Wina czerwone z Doliny Rodanu
  • Sangiovese (Włochy)
  • Wina musujące, szczegółlnie wytrawne
  • Super Tuscans, czyli szczególna kategoria win z regionu Toskania, które są wyśmienite same w sobie, a z grillowanymi mięsami wyborne do bólu, szczególnie do steków

 

Pozdrawiam wszystkich miłośników uczt na świeżym powietrzu i życzę doskonałych połączeń aromatyczno-smakowych.

 

Adam i Wino – Wino do Śniadania Wielkanocnego

Nadszedł kolejny moment, w którym można bez pośpiechu poeksperymentować z winem zakładając, że nie będziemy się nigdzie spieszyć i prowadzić pojazdów mechanicznych. Święta to czas relaksu i spotkań rodzinnych. Tradycja nie przewiduje, co prawda, nakrycia dla niespodziewanego gościa ale, zawsze możemy „zaprosić” Bachusa aby towarzyszył nam w naszych doznaniach kulinarnych.

Tym razem przyglądamy się temu co w trawie piszczy, czyli co może się znaleźć na śniadaniowym stole.

Jajka – Mówi się, że Wielkanoc to „jajeczne” święta i trudno się z tym nie zgodzić ale, towarzyszy im wiele innych smakołyków o wyraźnych i dobrze doprawionych smakach, które doskonale wzbogacają i uzupełniają walory naszych pisanek.

Biała Kiełbasa – ikona wielkanocnego śniadania, bez której trudno je sobie, w ogóle, wyobrazić. Oczywiście w towarzystwie chrzanu lub ćwikły. Przygotowywana głównie na dwa sposoby: parzona i pieczona. Muszę przyznać, że z domu rodzinnego wyniosłem tradycję smakową kiełbasy parzonej ale, odkąd moja żona znalazła doskonały przepis na kiełbasę pieczoną z cebulą i czosnkiem, to w tej właśnie postaci towarzyszy nam już od lat. Jest boska, pełna dodatkowych aromatów i smaków. Delikatna, soczysta i nasiąknięta kąpielą soków podczas pieczenia. Chrzan lub ćwikła oraz świeży chleb z masłem sprawiają, że za oknem może leżeć nawet metr śniegu…

Żur – lub Biały Barszcz, jak kto woli, to również bardzo ważna i tradycyjna potrawa wielkanocna. Mówimy oczywiście o wersji prawdziwej czyli zrobionej na naturalnym zakwasie a nie z „torebki”. Dobrze skomponowana zupa charakteryzuje się doskonałym balansem pomiędzy kwasowością i przyprawami, a smakami dodanej kiełbasy, szynki lub boczku oraz warzyw i jajka. Najtrudniej uzyskać perfekcyjną kwasowość, która harmonijnie łączy pozostałe elementy smakowe. Zbyt niska kwasowość sprawi, że całość będzie mdła, słodkawa i bez wyrazu. Jej nadmiar z kolei, zdominuje całość i nie pozwoli ucieszyć się, w pełni, pozostałymi smakami. Są też i tacy, którzy uwielbiają go z dodatkiem chrzanu.

Wędliny – szynka, baleron, polędwica, kabanosy, kiełbasy i inne wędliny, np.: pieczone boczki, schaby, łopatki czy karkówki, podawane w postaci wędlin to przysłowiowe niebo w gębie. A niech jeszcze, daj Boże, będą własnej produkcji to wtedy już, w ogóle, nie można sobie wyobrazić większej uczty dla podniebienia.

Sałatka Jarzynowa – lub warzywna, jak mówią inni, to również bardzo tradycyjna potrawa w wielu domach. Szalenie pożywna i bogata w wartości aromatyczne i smakowe. Doskonały dodatek do wędlin podawanych z chrzanem lub ćwikłą. Powinna być umiejętnie przyprawiona, przyjmując postać potrawy łagodnej, ‘neutralnej’ w stosunku do pozostałych elementów śniadania. Często przygotowywana jest świadomie po to, aby „gasić” pożar podniebień, szczególnie u dzieci. 

Sos Tatarski – to, oprócz czystego majonezu, nieodłączny towarzysz naszych kraszanek i pisanek. Pozornie prosty w przygotowaniu wymaga jednak pewnego doświadczenia w łączeniu składników o mocnych i charakterystycznych smakach – marynowane grzyby i kiszone/konserwowe ogórki. Pewnie wiele osób pójdzie na skróty i kupi gotowca, ale o tym nie warto wspominać. Warto, z kolei, pokusić się o szczyptę wysiłku i zrobić go samemu. Przyjemność spożywania smacznych jaj wiejskich z takim sosem tatarskim i świeżą wędliną jest gwarantowana.

Chrzan / ćwikła – tak, bez tych prostych atrybutów święta nie mogłyby się odbyć. Biała kiełbasa nie byłaby sobą, a biały barszcz, dla wielu osób, straciłby swój niepowtarzalny smak i aromat.

Sernik / Mazurek / Babka – to popularne standardy, których obecność w świątecznym menu jest tak samo obowiązkowa, jak pozostałych pozycji przedstawionych powyżej.

Przyjrzyjmy się teraz możliwościom proponowanym przez Bachusa i nie tylko. Pomyślałem sobie, że przy okazji wina można wspomnieć także o innych alkoholach i napojach, które może już nawet mają swoje tradycyjne miejsce w wielu naszych domach. Zaczynając od wina, powiem od razu czego powinniśmy unikać: NIE KUPUJEMY WINA Z WYRAŻNYM SMAKIEM DRZEWA lub/i DĘBINY, starzonych w beczkach. Połączenie smaku jajek i takiego właśnie wina jest wyjątkowo chybione. Nie chcemy się przecież umartwiać w tak radosnym dniu, prawda? Starajmy się zaopatrzyć w wina lekkie do średnich, w budowie, owocowe. A w ogóle, to przecież wiadomo nie od dzisiaj, że najlepszym winem do śniadania jest wino musujące. Tak więc, poczynając od najtańszego w supermarkecie, poprzez lepsze pozycje typu Sekt, Prosecco, Asti Spumante, wszelkie francuskie Crémant, Cava i Szampan, wszystko będzie doskonałym wyborem do potraw wymienionych powyżej. Oto propozycje, przedstawiane jak zwykle, po średniku, od najbardziej polecanych do tych najmniej:

Jajka

WINO MUSUJĄCE WYTRAWNE; SZAMPAN, szczególnie Blanc de Blancs; Białe Burgundy; Chardonnay nie beczkowe, szczególnie owocowe; Wina Rosé z Nowego Świata; Pinot Blanc z Alzacji; Sauvignon Blanc; Pinot Gris/Grigio; Riesling; Gewürtztraminer; Sancerre z Doliny Loary; wytrawny Muskadet; Beaujolais.

Doskonałymi kompanami potraw z jajek mogą być także: Sok Pomidorowy; Herbata Darjeeling; Piwo pszeniczne.

Biała Kiełbasa

PIWO, szczególnie typu ALE lub LAGER; WINO MUSUJĄCE

Żur

SHERRY !!!

Ja to już kiedyś mówiłem, przy okazji pisania o winie do Wigilii. Odsyłam Was do tej notki bo warto zaryzykować. Ponowię apel do odważnych: spróbujcie tej zupy z dodatkiem wytrawnej Sherry. Kieliszek przy talerzu ale także, niewielka ilość Sherry dodana do samej zupy, w talerzu. Efekt doskonały, nowy sposób podawania tradycyjnego dania może stać się ciekawym doświadczeniem dla zaproszonych gości i nas samych. Polecam.

 

Wędliny

BEAUJOLAIS, szczególnie klasy CRU; czerwone BURGUNDY; CHARDONNAY nie beczkowe; Gewürtztraminer; Pinot Grigio; Pinot Noir, szczególnie kalifornijskie; wina czerwone z Doliny Loary (Chinon).

Sałatka Jarzynowa

WINO MUSUJĄCE; SZAMPAN

Sos Tatarski

WINO MUSUJĄCE; SZAMPAN; CHARDONNAY nie beczkowe.

Chrzan

PIWO, szczególnie typu Ale; SZAMPAN, szczególnie wytrawny Rosé; BEAUJOLAIS; Pinot Grigio; Wino musujące; Wina białe ‘off-dry’ lub lekko słodkie; Sauvignon Blanc; wytrawny Riesling; Gewürtztraminer.

Polecam tutaj również drinki na bazie soku pomidorowego, np.: ‘Bloody Mary’ lub bezalkoholowe ‘Virgin Mary’, dla dzieci i …kierowców.

Jak widać, poza nielicznymi wyjątkami, wino musujące i białe lekkie wina stanowią trzon wyboru do śniadania wielkanocnego. Wierzę, że każdy znajdzie na tej liście swoje ulubione lub sprawdzone wcześniej pozycje. Dodam jeszcze do tej listy dwie pozycje, które bardzo często pojawiają się w dobrych restauracjach, szczególnie hotelowych, przy okazji serwowanego śniadania. Każdy z nas choć raz słyszał nazwę „Bellini” lub „Mimosa” Coctail. To bardzo wdzięczne i proste koktajle na bazie wina musującego lub szampana, podawane w kieliszku typu flet lub tulipan.

Bellini to kompozycja 2 części wytrawnego wina musującego (tradycyjnie- Prosecco) oraz 1 części musu brzoskwiniowego (zmiksowany owoc lub gotowy mus).

Mimosa jest jeszcze mniej wymagająca składnikowo i zawiera równe części, soku pomarańczowego i wytrawnego wina musującego.

Zachęcam do ich spróbowania, jako aperitif i toast śniadaniowy zarazem. Doskonałe. Może okaże się, że ktoś poprzestanie tylko na tym wyborze? Celowo pominąłem zestaw win deserowych, do ciast, bo o nich pisałem już przy okazji zestawu win do Wigilii. Zapraszam więc do notki pt.: „Jakie wino do Wigilii – ciąg dalszy” i wszystko stanie się jasneJ. Zachęcam, jak zwykle, do dokonywania nowych, może czasem ryzykownych, wyborów przy zakupie win.

Życzę, Wam wszystkim, bardzo zdrowych, radosnych i spokojnych Świąt Wielkanocnych oraz wielu mile spędzonych chwil w gronie najbliższych osób i przyjaciół.

Pozdrawiam,

 

P.S. Chyba przyjdzie nam w tym roku zmienić nazwę „Lanego Poniedziałku” na…”Rzucany Poniedziałek” – śnieżkami i lodowymi soplami!

Rychoc i Wino – Temperatura serwowania win

„Na etykietach podaje się optymalną temperaturę spożycia. Czasem wina są bardzo podobne (taka sama „wytrawność”, podobnie „ciężkie”, a na jednym 18, na drugim 22) Dla mnie schładzanie czerwonego wytrawnego to zgroza i zawsze lubię w pokojowej, a teść woli chłodniejsze i jak tylko odczyta 18 to pcha do lodówki. Pytanie:

Czym się kierować i czy wypada kierować się własnym, niewybrednym gustem?”

 

Dzięki bardzo za ten wpis, Rychoc, bo zagadnienie jest, z pozoru, proste a jednak bardziej złożone. Zawiera wiele więcej czynników decydujących niż te, przedstawione tutaj – wytrawność i ciężar. Również, sama temperatura, podana na etykiecie, nie jest wartością optymalną a, jedynie idealną, zalecaną przez producenta wina. Zacznę jednak od pewnej „zasady” dotyczącej czerwonego i białego wina, która jest mocno zakorzeniona w naszej pamięci i dlatego wielu sądzi, że jest ona prosta oraz stanowi jednocześnie, niemal automatyczną, odpowiedź na pytanie:

W jakiej temperaturze podaje się wino?

Zwykle słyszymy co?

 „Wino białe schłodzone a wino czerwone w temperaturze pokojowej”.

No dobrze, a co to jest temperatura ‘schłodzona’ i ‘pokojowa’? W przypadku obu win, białych i czerwonych, temperatura ta nie jest jednoznacznie określona.

Z białymi winami musującymi jest o tyle łatwiej, że większość z nas posiada domowe lodówki nastawione na zakres temperatury +3ᵒC – +7ᵒC i jest to zakres właściwy dla, w zasadzie, wszystkich win musujących, szampanów i białych win słodkich. Zabieg jest więc prosty, z pozoru. Butla wędruje do lodówy na kilka godzin i jest potem gotowa do salwy toastowej. Ale czy to dotyczy także wszystkich białych win lekkich? Niestety nie. Jestem przekonany, że większość z nas, automatycznie, i tak ładuje białe wina do lodówki sądząc, że sprawa jest poprawnie załatwiona. Po części tak, ale nie do końca. Są też tacy, którzy trzymają białe wino w lodówce przez cały czas, nie tylko przed planowanym podaniem, w tym samym dniu lub nazajutrz. Czasami spędza ono tam kilka tygodni a nawet miesięcy, zanim zostanie w końcu wykorzystane. To też nie jest właściwy sposób postępowania. Wino nie powinno ‘mieszkać’ w lodówce tylko dlatego, że jest białe i podaje się je schłodzone. Jednym z powodów jest choćby fakt, że zimne środowisko lodówki i niemal zerowa cyrkulacja świeżego powietrza sprawiają, że korek w butelce wina znacznie szybciej się kurczy, co może prowadzić do oksydacji wina zanim jeszcze zdecydujemy się je wypić. Wino białe trzymane poza lodówką ma lepsze szanse na przetrwanie, podczas długiego oczekiwania na otwarcie butelki. Powietrze w mieszkaniu ma jakiś poziom wilgotności, który chroni korek od strony zewnętrznej. Zakładam, że wino jest przechowywane w pozycji leżącej i wtedy jego wewnętrzny koniec jest chroniony (nawilżany) poprzez kontakt z winem. Tak zabezpieczona butelka spokojnie doczeka momentu kiedy umieścimy ją w lodówce, na kilka godzin przed podaniem na stół. Jak jest więc, naprawdę, z tą temperaturą ‘schłodzoną’? Albo inaczej, czy jest różnica między winem zimnym i schłodzonym? Lub dlaczego jedne lekkie wina białe należy schładzać mniej niż inne?

Podobnie jest z winami czerwonymi i temperaturą pokojową. Należy pamiętać, że większość zasad dotyczących win, na przestrzeni wieków, przejęliśmy z Francji. I dobrze, to wzór godny naśladowania ale, nie znaczy to jednak, że są to zasady niezmienne. W okresie kiedy we Francji powstawała zasada serwowania wina czerwonego, temperaturą pokojową określano jej wartość na poziomie 15-16ᵒC bo taką udawało się uzyskać w pomieszczeniach jadalnych. Dzisiaj trudno sobie raczej wyobrazić wystawną kolację dla gości w takich warunkach ‘klimatycznych’ panujących w całym naszym mieszkaniu lub tylko w pokoju gościnnym.. Nasza dzisiejsza temperatura pokojowa wynosi średnio 21-23ᵒC i, nierzadko, więcej. Jak widać, niewiele ma wspólnego z tym poziomem temperatury, w którym chcielibyśmy serwować wino. Jestem pewien, że nikt nie wkłada butelki wina do pojemnika z ciepłą wodą aby uzyskać temperaturę pokojową, prawda?

Okazuje się więc, że cały mit o temperaturze pokojowej właśnie prysł!?

Żeby nie odzierać świata z przyjętych i utartych stereotypów oraz, aby nie brzmieć tak dramatycznie, ujmę to tak:

nie istnieje uniwersalny poziom temperatury, ani schłodzonej ani pokojowej.

Dlaczego? Ponieważ wina różnią się od siebie, między innymi, miejscem pochodzenia i dlatego mają różną temperaturę podawania. Jest to wiodący czynnik, który, obok poziomu jakości samych win, decyduje o niej. Przypomnijcie sobie teraz poprzednie wpisy, kiedy rozmawialiśmy o Starym i Nowym Świecie, czyli o różnicach w pochodzeniu win. Przypomnijmy, w wielkim skrócie, że wina ze Starego Świata są mniej nasycone, mniej owocowe i bardziej mineralne niż te z Nowego Świata. Nie wdając się w zbyt wiele szczegółów można zatem powiedzieć, że wina z chłodniejszych rejonów będą potrzebowały nieco niższej temperatury niż te z regionów gorących.

A jak działa niska temperatura na wina białe i czerwone? W białych wzmaga odczuwanie kwasowości i powoduje, że wino jest rześkie, zachęcające i orzeźwiające. Dotyczy to szczególnie białych win ‘prostych’, które poza orzeźwiającą kwasowością nie są wyjątkowo złożone i nie mają zbyt wielu, różnorodnych zalet aromatyczno smakowych.  Białe wina ‘złożone’, wysokiej jakości (np.: Grand Cru), są tak doskonale zbudowane i zbalansowane, że nie potrzeba zbyt niskiej temperatury aby w pełni cieszyć się ich doskonałą budową, aromatem, smakiem, finiszem, itp. Wręcz przeciwnie, zbyt niska temperatura powoduje ,że wino traci na swojej dostojności, a my tracimy pełnię właściwych doznań, które byłyby nam dane przy poprawnej temperaturze serwowania. Niska temperatura w winach czerwonych powoduje natomiast wzmożone odczuwanie poziomu garbników (tanin). Trzeba więc uważać na to, jakie wino chcemy schłodzić, a jakie powinno nabrać wyższej temperatury przed podaniem. Siła naszych przyzwyczajeń i tradycji jest tak duża, że często trudno nam zaakceptować nowe trendy i zdarzenia, zauważyć zachodzące zmiany wokół nas, itd. Chłodzenie czerwonego wina jest jednym z takich przykładów. Wielu ludziom nie mieści się to w głowie, że w ogóle można coś takiego zrobić, inni wiedzą lub słyszeli, ale wolą po staremu a, jedynie zdecydowana mniejszość rozumie, rozróżnia, eksperymentuje i cieszy się pełnymi doznaniami. Już od dobrych kilku lat eksperci z całego świata donoszą o pewnym niepokojącym ‘trendzie’ w restauracjach. Otóż, okazuje się, że w wielu z nich, coraz częściej, podaje się wino w zawyżonej temperaturze. Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć czy, w Polsce, przyczyna tkwi tylko w ignorancji, niedbalstwie czy także w źle pojętej oszczędności, która wyraża się w niechęci do zakupu, niestety nie tanich, przenośnych ‘piwniczek’ do przechowywania wina. Sądzę, że przyczyna takiego stanu rzeczy jest złożona: z jednej strony jest to wypadkowa tych trzech elementów, wynikająca z braku profesjonalnego podejścia Restauratorów do tematu wina, a z drugiej, wciąż pokutujące, traktowanie wina jako marginalny produkt przynoszący potencjalny dochód. To traktowanie z kolei, jest wynikiem tego, że wciąż brakuje nam podstawowej STRUKTURY wiedzy o winie, którą mogłyby zapewnić Kursy Londyńskiej Szkoły WSET, dostępne w Polsce, jak również fakt, że chaotyczna wiedza, o winie, większości konsumentów oraz ich brak oczekiwania na konkretne zmiany wprowadzane przez  Restauratorów nie daje tym drugim wystarczająco silnych i przekonywujących powodów do tego, aby na poważniej zająć się szkoleniem personelu i inwestowaniem w sferę wina. Błędne koło zamyka kolejny fakt – zaopatrzenie w wino. Akcyza na te wyroby jest tak wysoka, że większość restauracji może sobie pozwolić jedynie na wina średniej i bardzo średniej jakości, oferowane przez większość hurtowni. Nieco lepsza jakość produktu, automatycznie, generuje wysoką cenę zakupu, co z kolei skutecznie odstrasza potencjalnego klienta. Ci, którzy mogą sobie pozwolić na droższe wino nie mogą, z kolei, liczyć (bardzo często!) na profesjonalną obsługę, czyli: właściwe otwarcie butelki, odpowiednie szkło, poprawny serwis czy odrobinę informacji na temat tego właśnie zakupionego. Dlaczego? Bo tacy goście należą do rzadkości i …nie opłaca się inwestować w szkolenie personelu dla tych kilku osób. Paradoks tej sytuacji nie jest już nawet śmieszny, jedynie doskonale dopełnia czarę goryczy. Fakt pozostaje faktem i trzeba sobie z tym radzić. Jak? Otóż, bardzo prosto i, może właśnie dlatego wielu tradycyjnych ‘ekspertów’ uważa ten sposób za objaw ‘prezentowania braku wiedzy o winie, w miejscu publicznym’.

Wiaderko z lodem i wodą! Tak, to jest jedyne lekarstwo na zbyt ciepłe czerwone wino w restauracji. I nie ma się czego wstydzić. Najzgrabniej wychodzi to Amerykanom. Oni przecież niczego i nikogo się nie wstydzą. Tam wszystko jest dozwolone co nie jest zakazane. Zatem, widok butelki czerwonego wina w wiaderku z lodem jest jak najbardziej poprawny. Gorzej jest u nas, gdzie konserwatywne myślenie jeszcze w dzisiejszych czasach zbiera obfite plony, niestety! Jeżeli więc kelner obdarzy Was dwuznacznym spojrzeniem, bo poprosiliście o wiaderko z lodem to przynajmniej będziecie wiedzieć co myśleć o poziomie jego profesjonalizmu i ewentualnym napiwku. Dzięki Bogu, świadomość narodu rośnie z roku na rok, chociażby w trakcie Święta Młodego Wina (listopad). Jest więc nadzieja. Już nikogo dziś nie dziwi, że Beaujolais Nouveau, choć czerwone, podaje się schłodzone. Może potrzeba nam więcej takich świąt?

Wracając do tematu. Czy ciężar wina czerwonego ma związek z temperaturą podawania? Tak, bezpośredni i bardzo istotny. Dlatego właśnie etykiety podają różne temperatury, bo znaczenie ma to, z jakiego szczepu wino jest zrobione. Wina delikatne już w niższych temperaturach będą się doskonale ‘otwierać’, szczególnie te z zimniejszych regionów i z mniejszym poziomem tanin. Przykładem doskonałym może być Pinot Noir. Szczep bardzo trudny w uprawie, preferujący klimat pomiędzy zimnym i ciepłym. Zbyt niska temperatura sprawia, że Pinot Noir nie dojrzewa do końca, zbyt wysoka, natomiast, powoduje utratę owocowych właściwości. Dlatego mówi się, że „Burgund”, czyli Pinot Noir, powinien być podawany w temperaturze niższej niż inne wina czerwone.  Wina ciężkie, z kolei, będą potrzebowały wyższej temperatury aby uwolnić swoje substancje lotne, np.: Cabernet Sauvignon z Bordeaux, Shiraz z Australii lub kalifornijski Zinfandel.

Czym się kierować i czy wypada kierować się własnym, niewybrednym gustem?”

Ależ naturalnie, Rychoc, jak najbardziej. Nawet gdyby się miało okazać, że Twój gust jest wybredny. Bo on jest Twój, a zadaniem wszystkich tych, którzy serwują Ci wino jest ten gust zaspokoić. Podobne zakłopotanie często towarzyszy przy wyborze wina dla znajomych. Bardzo często zastanawiamy się, czy zakupione wino będzie smakowało naszym gościom lub, jakie wino kupić aby im smakowało? Odpowiedź jest prosta, należy się zawsze kierować własnym gustem. Nie znaczy to jednak, że trzeba w pełni ignorować gust gości. Powiem to tak: jeżeli wiemy, że wszyscy zaproszeni goście piją tylko wino półsłodkie lub słodkie to nietaktem będzie kupno wina wytrawnego, bo jest to mój gust. Jeżeli towarzystwo nie jest jednoznacznie zdeklarowane w tym kierunku to zakupimy do posiłku wino wytrawne – według naszego własnego gustu- i będziemy mieli, w zanadrzu, jedną butelkę pół lub słodkiego, na wypadek gdyby ktoś…

Starożytni Rzymianie mawiali tak: „In Vino Veritas” czyli: „W Winie jest Prawda”. Warto więc odkrywać tę prawdę w winie i dzielić się nią z biesiadnikami. Czym się zatem kierować? Zawsze swoim gustem, bez względu na to czy jest on wybredny czy nie, ale również odrobiną wiedzy, która pomoże nam poprawnie dobrać wino oraz szczerą chęcią podania najlepszego, według nas, wina (nie znaczy najdroższego!). To może oznaczać, że trzeba będzie się czegoś dowiedzieć o tym winie, poświęcić mu wcześniej trochę czasu, aby potem w pełni przedstawić jego zalety i uzasadnić gościom swój wybór. Jestem przekonany, że szczerość intencji i odrobina wiedzy sprawi, że dobrze dobrane i zaserwowane wino stanie się wyjątkowym poczęstunkiem, bodźcem dla nas do kolejnych odkryć i pretekstem dla gości aby nas naśladować. Czym częściej robimy to czego się boimy, tym bardziej przestajemy się tego bać i zyskujemy pewność siebie, wiedzę i doświadczenie. I co najważniejsze, zaczynamy się tym bawić, cieszyć, rozumieć i czerpać z tego radość.

Pozdrawiam,

P.S.

Poniżej przedstawiam tabelę temperatur serwowania win, według Hugh Johnson i Jancis Robinson (Master of Wine), którą zaczerpnąłem z ich książki pt.: „ Wielki Atlas
Świata Win”. To doskonała książka i kopalnia wiedzy dla tych, którzy chcieliby wiedzieć dużo i dobrze, na temat wina. Polecam bardzo. Na rynku jest wiele publikacji ale rzetelność przedstawianych w nich informacji pozostawia często wiele do życzenia lub jest li tylko zbiorem zebranych i powielonych informacji, z innych źródeł. Wielki Atlas
Świata Win jest pozycją obecną na światowym rynku od wielu lat i nieustannie aktualizowaną. Oboje autorzy należą do światowej czołówki ekspertów, szczególnie
pani Jancis Robinson, która jest jednym z trzech najczęściej cytowanych autorytetów w kwestii win, na świecie. Ja sam zetknąłem się z jej filmami szkoleniowymi już 10 lat temu i od razu spodobała mi się jej forma nauczania (logika i merytoryczność), lekkość językowa i przejrzystość wypowiedzi. Jest również moim największym autorytetem. Nieustannie uczę się od niej nowych rzeczy.
Jestem przekonany, że tabela pomoże Wam dobrze wybrać idealną temperaturę dla
Waszego wina ;). Analizujcie etykiety zakupionych win, wracajcie do tej tabeli i wykorzystujcie wiedzę ekspertów. Jestem pewien, że stosując sie do niej odkryjecie, na nowo, niezwykłe cechy win, które już wcześniej piliście:-)

szampany – rys historyczny i style

Historycznie rzecz biorąc, dzieje szampana nie są wcale takie proste i jednoznaczne. Faktem jest na pewno to, że kiedy rozmowa laików schodzi na temat pochodzenia tego szlachetnego trunku, niemal automatycznie, pada nazwisko mnicha benedyktyńskiego – Dom Pierre Pérignon, któremu przypisuje się wynalezienie bąbelków, a rok 1699 uważa się za ten właściwy, w którym miało to nastąpić. Niestety, nie jest to do końca prawda. Wokół szampanów nagromadziło się wiele historyjek, anegdot, domysłów i „naciągania” faktów, które krążą do dnia dzisiejszego. Interesujące może być to, że choć słynny mnich w istocie, zajmował się winami i ‘studiował’ je to wcale nie planował wymyślić wina musującego. W owym czasie wina z sąsiedniej Burgundii cieszyły się zdecydowanie większą popularnością niż wina lekkie produkowane w Szampanii i Dom Pérignon z tym właśnie problemem starał się uporać w swoich poczynaniach. Pracował nad polepszeniem jakości win lekkich, produkowanych wtedy w Szampanii. A szampan? No cóż, nie pierwsza to rzecz w historii ludzkości, która zdarzyła się… nieco przypadkiem. Nie chciałbym teraz rozwijać tego tematu bo wtedy znów napiszę książkę, a nie artykuł. Wszystko ‘kręci’ się wokół Metody Szampańskiej, czyli „Drugiej fermentacji” odbywającej się w butelce. I tutaj właśnie był problem bo butelki nie wytrzymywały wysokiego ciśnienia. Kilka źródeł książkowych podaje całkiem ciekawy fakt z historii powstania szampanów. Otóż, okazuje się, że o Metodzie Szampańskiej pisano już ponad 300 lat przed tym, zanim oficjalnie uznano rok 1699 za datę jej powstania. Ponieważ nie pamiętam dokładnie, gdzie to było, proszę potraktować tę informacje jako ciekawostkę, ale pisma te znaleziono, podajże, w Hiszpanii lub Portugalii, a nie we Francji. Pikanterii całej sprawie może dodać kolejny fakt, którego już jestem pewien, otóż: uwierzcie lub nie ale, pierwsze wino musujące wcale nie powstało we Francji, a tym bardziej nie w Szampanii. Źródła podają, że działo się to już w drugiej połowie XVI wieku w … Anglii!!!

Upadła legenda? Czujecie się oszukani? Nie trzeba. Podoba mi się powód jaki wymieniają źródła, brzmi to całkiem logicznie- w przeciwieństwie do Francji tamtejszych czasów, Anglia była zdolna produkować butelki, które wytrzymywały obecność tak dużego ciśnienia. Powód niby banalny ale, jakże ważki. A propos, czy wiecie jak wysokie jest ciśnienie wewnątrz butelki szampana? 6 atmosfer! To, średnio, trzykrotnie więcej niż ciśnienie w kole samochodu osobowego. Proszę więc, nie bawcie się ‘bronią’ i nie celujcie butelką w kryształowy żyrandol, oko małżonki lub czoło teściowej.

Wracając do tematu, waga tego problemu była tak wielka, jak wysokość strat związanych z pękaniem butelek.  A jakie były? Mówi się, że z każdego rocznika tracono ok 80% butelek!!! Teraz rozumiem dlaczego wszystkie piwnice win w Szampanii są tak wyjątkowe. Są przecież na wskroś przesiąknięte szampanem!

Dom Pierre Pérignon przyczynił się więc głównie do okiełznania dzikiej Metody Szampańskiej (M.S.) i udomowił ją w taki sposób, że produkcja wina musującego nie była już gałęzią przemysłu zbrojeniowego. Jednym z etapów M.S. jest tzw.: „Remouage” czyli leżakowanie i dojrzewanie szampanów w piwnicach. Opiekunem butelek w tych piwnicach był człowiek zwany „Remueur” i jego zadaniem było przekręcać te bomby, z opóźnionym zapłonem, w pewien konkretny sposób. W czasach obecnych rolę tę przejęły, w większości piwnic, żyro-palety. Na starych rycinach możecie spostrzec, że ci goście mieli na sobie ciężkie fartuchy, które chroniły ich przed ewentualną eksplozją butelek. Były one wzmacniane ołowiem. Powodem eksplozji była reakcja chemiczna, a właściwie jej początkowy brak. O co chodzi? Otóż, winogrona do produkcji szampana zbierane są tuż przed momentem ich optymalnego dojrzewania tak, aby miały odpowiednio wysoki poziom kwasu w sobie. Po rozpoczęciu  procesu M.S., drożdżom było trudno przerabiać cały cukier na alkohol i kiedy znalazły się w zimnych piwnicach (w porze zimowej), ulegały „hibernacji”. Kiedy, na wiosnę, temperatura podnosiła się w piwnicach, drożdże budziły się do ponownej pracy. Bomba znów zaczynała tykać i każdy ruch kruchą butelką prowadził albo do wystrzelenia korka albo wybuchu całej butelki. A potem? No cóż, reakcja łańcuchowa zbierała swoje 80% żniwa.

No dobrze, chyba tyle historii wystarczy. Można tylko wspomnieć jeszcze jeden fakt z szampańskiego żywota mówiący, że do około 1850 roku wszystkie szampany były słodkie. W dzisiejszych czasach sytuacja jest zupełnie odwrotna. Można powiedzieć, że słodkie szampany już, w zasadzie, nie istnieją lub, nie cieszą się już taką popularnością jak kiedyś. Tak przynajmniej rzecz się ma z tymi najbardziej uznanymi markami. 150 lat ewolucji sprawiły, że teraz wytrawność szampana kreuje jego nowoczesny styl i pozycję. Przyjrzyjmy się temu na czym polega różnica w słodkości szampanów i skąd się bierze. Ostatni etap M.S. to tak zwany „dosage”, w którym następuje ostateczne ustalenie słodkości szampana. Dosage to mieszanina wina bazowego, które rozpoczyna drugą fermentację, wzbogacona o pewną ilość cukru (zwykle trzcinowego, nierafinowanego). Na etykietach butelek spotykamy poniższe informacje, które, bądźmy szczerzy, są nieco zagmatwane dla laika. Często słyszę narzekania klientów, w sklepach, kiedy nie mogą poradzić sobie z interpretacją tych terminów. Najbardziej znany i rozpoznawalny to DRY/SEC a resztę ocenia się zwykle jako ‘kwach’ lub pomija przechodząc do bardziej zrozumiałych określeń. I nic dziwnego ponieważ dość trudno jest je precyzyjnie przetłumaczyć na język polski. Zwróćmy uwagę na fakt, że dopiero piąta pozycja tego podziału przedstawia styl ‘Wytrawny”, który jest dla większości z nas, pierwszym, w pełni zrozumiałym stylem szampana. Wiele osób porównuje ten styl do win lekkich – wytrawnych i na tej podstawie oceniają swój zakup. A co z poprzednimi oznaczeniami? Sklepowe etykiety informacyjne też nie są zbytnio pomocne, ograniczając się jedynie do skopiowania samego terminu, z etykiety butelki, co zupełnie nie pomaga w dokonaniu wyboru. Pogrupowałem je więc i spróbuję teraz wyjaśnić co one oznaczają.

  • Brut Nature (0-3 g/l) – Zupełnie „surowy”, naturalny, bez dodatku cukru
  • Extra Brut (0-6 g/l)- Bardziej „surowy”
  • Brut (0-12 g/l) – „Surowy”

„Brut” to jeden z dwóch terminów, które nastręczają kłopotu w zrozumieniu. Określenie to pojawiło się w czasach ewolucji szampana, ze słodkich do wytrawnych, kiedy to pierwszy producent – Perrier-Jouët – wprowadził na rynek szampana zupełnie bez dodatku cukru. Ponieważ, jak wspomniałem już wcześniej, do tamtego momentu wszyscy przyzwyczajeni byli do słodkich wersji tych trunków, nowość spotkała się z pewnego rodzaju szokiem i niezbyt przychylnym przyjęciem. Wtedy właśnie, określono ten rodzaj szampana mianem surowego, nieokrzesanego, brutalnego, silnego. Określenie to przetrwało do dnia dzisiejszego. Nie jestem językoznawcą i znalezienie adekwatnego i łatwego do zapamiętania terminu jest także dla mnie wyzwaniem ale sądzę, że termin „Surowy” jest całkiem zgrabny i wiernie oddaje istotę sprawy. Reasumując, w tej pierwszej grupie stylów, poziom Brut będzie tym ‘bazowym’, najmniej ‘surowym’ stylem czyli najbardziej ‘słodkim’ z najbardziej niesłodkich.

Kolejne, trudne, określenie to „extra”, pochodzące z j. angielskiego. W Polsce tłumaczymy je często jako coś ‘super’, niezwykłego, wspaniałego. Oryginalne znaczenie, jednak, określa tym mianem coś ‘dodatkowego’, coś ‘bardziej’, ‘więcej’. Warto o tym pamiętać interpretując opisy różnych produktów, nie tylko win. W tej grupie, zatem, poziomem ‘bazowym’ będzie Dry a reszta jest już raczej oczywista. Jesteśmy już przyzwyczajeni do tej terminologii. Ostatnie dwa terminy pochodzą z j. francuskiego

  • Extra Dry (12-17 g/l) – Bardziej Wytrawny
  • Dry/Sec (17-35 g/l) -Wytrawny
  • Demi-Sec (32-50 g/l) – Półwytrawny
  • Doux (50+ g/l) – Słodki

W nawiasach podane są dopuszczalne ilości cukru w gramach na litr, dla każdego stylu. Istnieje pewna dopuszczalna tolerancja ilości cukru w każdym stylu i wynosi ona 3 g/l.

Co jeszcze, oprócz cukru, może sprawić , że szampany różnią się w stylu, jeden od drugiego? Na jednej z moich prezentacji usłyszałem taką opinię:

„… Proszę Pana, dla mnie wszystkie szampany są, w zasadzie, jednakowe. Niektóre są większymi kwachami niż inne i szczególnej różnicy między nimi nie widzę, poza kolorem oczywiście…”

Trudno się, w pewnym sensie, nie zgodzić z tak wyrażoną opinią, ponieważ dla wielu z nas, codziennych miłośników win, różnice w stylu szampanów nie są tak łatwo odczuwalne. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest oczywiście fakt finansowy, który sprawia, że częściej obcujemy z winami lekkimi niż szampanami.

Zgadza się, natomiast, że jednym z czynników decydujących o stylu wina jest jego kolor. Mamy więc szampany białe, różowe i czerwone. Ciekawostka, tak przy okazji, dotyczy tych różowych, które mogą być tworzone w dwojaki sposób, a mianowicie: przy pomocy procesu maceracji czyli pozostawienia wyciśniętego soku (przy produkcji wina bazowego) w kontakcie  ze skórkami czerwonych winogron, na określony, krótki czas oraz, poprzez połączenie gotowego, białego wina bazowego z czerwonym winem bazowym. Ta druga metoda jest szczególnie cenna i niezwykła z dwóch powodów: po pierwsze, region Szampanii to jeden z nielicznych regionów winiarskich na świecie gdzie taka metoda jest prawnie dopuszczalna, natomiast cenna z tego powodu, że pozwala na uzyskanie szampana dokładnie identycznego koloru, rok po roku. To istotne w przypadku szampanów nierocznikowych, które są produkowane każdego roku i określają konkretny styl i charakter danego producenta.

c.d.n.

 

Adam i wino – Szampany i wina musujące

 Czy wszystkie szampany to wina musujące?

i

Czy wszystkie wina musujące to szampany?

Pytania niby proste ale, kiedy zadaję je na swoich prezentacjach sommelierskich, nie od razu uzyskuję jednoznaczną odpowiedź. Jest chwila zawahania, po której, zwykle, padają właściwe odpowiedzi. Tak, wszystkie szampany są winami musującymi ale nie wszystkie wina musujące to szampany.

Jak zapewne pamiętacie jedną z poprzednich notek, wina musujące to jeden z 3 typów (rodzajów) win.  Produkuje się je na całym świecie bo są one najlepszym towarzyszem wszelkich uroczystości podczas których wypada wznieść toast, uświetnić jakiś moment lub pogratulować komuś sukcesu.

Mam jeszcze jedną parę pytań i przyznaję, że w tym przypadku, zwykle, zdania są bardziej podzielone jeśli chodzi o prawidłową odpowiedź, a mianowicie:

Z czego robi się wino lekkie?

oraz

Z czego robi się wino musujące?

Naturalnie, wino lekkie powstaje z winogron, białych lub czerwonych. A musujące? Tutaj, często pada ta sama odpowiedź po czym rysuje się pewne niedowierzanie na twarzach kiedy odpowiadam, że nie jest to właściwa odpowiedź. Znaki zapytania w oczach, szybka analiza pytania i wreszcie, nieśmiało, ktoś niepewnym, cichym i pytającym głosem mówi: „… z wina?”

Doskonale! Na tym właśnie polega podstawowa różnica między tymi dwoma winami. Żeby powstało wino musujące potrzebujemy gotowego wina, tzw.: wina bazowego, które jest, tutaj, półproduktem, pierwszym etapem powstawania wina musującego. Efektem końcowym produkcji jest obecność dwutlenku węgla (CO 2) w winie. To właśnie te bąbelki, uwielbiane przez wszystkich –przynajmniej jeden raz w roku- sprawiają, że jedno wino musujące jest tańsze a inne droższe, że jedno nazywa się szampanem, a inne nie. Istotne jest bowiem to, w jaki sposób rzeczone bąbelki dostaną się lub powstaną, w gotowym do sprzedania produkcie. Jest to o tyle ważne, że ich wielkość decyduje o jakości wina musującego. Zasada jest taka: czym mniejsze są bąbelki, tym więcej jest ich w winie i tym bardziej są „leniwe” i „spokojniejsze” w otwartej butelce, pozostając w niej na dłużej. Duże bąble są zawsze bardziej „agresywne” i „ruchliwe”. Jest ich znacznie mniej i szybko ulatniają się z otwartej butelki sprawiając, że zawarty w niej płyn jest po dłuższej chwili gotowy do … wylania, niestety. Istnieją cztery metody uzyskania obecności (CO 2) w winie:

  • Metoda Saturacji (Iniekcji) – wino bazowe jest nasycane dwutlenkiem węgla w taki sam sposób w jaki nasyca się zwykłe napoje gazowane. Metoda bardzo prosta i mało kosztowna, pozwalająca na wyprodukowanie ogromnej ilości wina musującego, w bardzo niskiej cenie sprzedaży. W związku z tym, nie należy oczekiwać jakiejkolwiek jakości po takim winie musującym.

 

  • Metoda Charmat (Metodo Charmat) – określana również jako Metoda Bulk (Bulk Method). Jej autorem był francuski winiarz, Eugene Charmat, który stworzył ją w XX w. W tej metodzie, wino bazowe poddawane jest procesowi powtórnej fermentacji, w wyniku której powstaje w winie dwutlenek węgla. Cały proces fermentacyjny odbywa się w dużych, stalowych kadziach, szczelnie zamkniętych, pod ciśnieniem. Rozmiar kadzi przyczynił się do powstania drugiej nazwy tej metody – ‘Bulk’, z języka angielskiego, oznaczającej ogromną ilość, rozmiar. Często właśnie to określenie spotyka się na butelkach, szczególnie amerykańskich win musujących. To już o wiele bardziej zaawansowana metoda pozwalająca na produkcję ogromnych ilości win musujących, w bardzo przystępnych cenach i co najważniejsze, dobrej jakości bo bąbelki posiadają niewielkie rozmiary i nie są agresywne, pozostają na dłużej. Doskonale znanymi przykładami win powstających przy pomocy tej metody są włoskie Asti Spumante i Prosecco.

 

  • Metoda Szampańska (Méthode Champenoise) – to najstarsza i najbardziej kosztowna metoda uzyskania dwutlenku węgla w winie. Jest również najbardziej cenioną metodą, wykorzystywaną do produkcji najbardziej szlachetnych win musujących- szampanów. One same biorą swoją nazwę od regionu, w którym powstają. Szampania to region w płn.-wsch. części Francji, najbardziej wysunięty na północ, ze wszystkich regionów produkujących wino w tym kraju. Jego uwarunkowania klimatyczno-glebowe sprawiają, że to właśnie tam najlepiej kultywuje się odmiany winogron przeznaczone do ich produkcji. Méthode Champenoise jest procesem kosztownym i pracochłonnym,  złożonym z 6 etapów i polega na uzyskaniu dwutlenku węgla, w winie bazowym, poprzez powtórną jego fermentację przeprowadzaną, całkowicie, w butelkach, w których wino jest potem sprzedawane. Nazwa tej metody może pojawić się na etykiecie win produkowanych tylko w Szampanii. Jeżeli wina musujące produkuje się tą samą metodą, ale poza jej regionem , to można używać określenia „Méthode Traditionelle”  lub „Méthode Classique”czyli Metoda Tradycyjna lub Klasyczna. Przykładem takiego jakościowego wina powstającego poza regionem Szampanii może być hiszpańska Cava.

 

  • Metoda Transferowa (Transfer Method) – jest to właściwie ta sama metoda co metoda szampańska gdyby nie fakt, że jeden z jej etapów różni się od swojego odpowiednika, w poprzedniej metodzie. Nie chciałbym teraz szczegółowo opisywać na czym polega ta różnica oraz metoda szampańska chociaż przyznaję, że jest to bardzo ciekawy proces i warto by było wiedzieć nieco więcej na ten temat. Jeśli pojawią się jakieś komentarze z zapytaniem o głębsze wyjaśnienie, wtedy będę pewny że jest zainteresowanie tematem i postaram się to uczynić w kolejnych artykułach. Tak czy owak, wtórna fermentacja wina bazowego zachodzi, tutaj, także w butelkach ale potem, po odpowiednim okresie kontaktu wina z drożdżami, zostaje ono przeniesione do wielkich, stalowych kadzi gdzie następnie jest oczyszczane z osadu i butelkowane. Cały proces odbywa się pod ciśnieniem.

O szampanach można powiedzieć bardzo wiele, bo są to wina bardzo wyjątkowe, a ich proces produkcji i odrębne tradycje niemal każdej liczącej się marki sprawiają, że sięganie po butelkę powoduje dreszczyk oczekiwania i niepewności zarazem, co zawiera wyjątkowego. Niekwestionowana pozycja szampanów na światowym rynku wina nie pozostaje bez wpływu na poczucie własnej wartości ich producentów. Są nieco bardziej zarozumiali i pewni siebie niż producenci innych rodzajów win. Daje się wyczuć atmosferę pewnej elitarności, przynależności wyższego rzędu, niezwykłości i oczekiwania podziwu oraz uznania. W ogóle, Szampania rządzi się nieco innymi prawami niż producenci win lekkich. Tutaj, większość winnic uprawiających winorośl nie produkuje własnego szampana. Tak naprawdę, istnieje około lub nieco ponad 100 producentów w całym regionie. Reszta żyje ze sprzedaży swoich plonów  tym producentom i robią to już od wielu pokoleń. Takie status quo to doskonała harmonia pozwalająca rolnikom koncentrować się na dostarczaniu surowca odpowiednio wysokiej jakości oraz winiarzom na tworzeniu win o niezmiennym, charakterystycznym stylu dla każdego producenta. Do uprawy w regionie, dopuszczone są tylko trzy odmiany winogron:

  • Pinot Noir – czerwone grono, obejmuje około 38% upraw
  • Pinot Meunier – czerwone grono, obejmuje około 35% upraw
  • Chardonnay – białe grono, obejmuje około 27% upraw

W większości przypadków, szampany są winami kupażowanymi czyli mieszanymi, albo w obrębie wykorzystanego surowca (białe i czerwone grona) albo w obrębie kilku roczników danego surowca. Wino bazowe (Cuvée) może być efektem połączenia wielu pojedynczych win. Książki podają przeróżne liczby. Można jednak przyjąć pewną średnią, która wynosi od 20 do 60 win jednostkowych. Można wyobrazić sobie talent i umiejętności człowieka odpowiedzialnego za tworzenie takiego cuvée, prawda? Typowy szampan to, zwykle, mieszanka gron z rodziny Pinot w ilości 60-70% i gron Chardonnay w ilości 30-40%. Zdarzają się jednak, również wina skomponowane tylko z jednego szczepu. Wtedy na etykiecie pojawić się mogą dwa napisy:

Blanc de Blancs (biały z białych) – co oznacza, że ten biały szampan został stworzony w 100% z białego szczepu Chardonnay

 lub

Blanc de Noir (biały z czarnych) – co oznacza, że ten biały szampan został stworzony w 100% z czerwonego szczepu Pinot Noir

Ciekawym może być fakt, że o stylu danego producenta i jego pozycji na światowym rynku, oprócz  ciężkiej pracy kilku pokoleń oczywiście, świadczy pewien mechanizm, który działa w odwrotnym kierunku niż ten działejący u ‚zwykłych’ producentów win lekkich. Ale po kolei, przyjrzyjmy się najpierw poniższemu podziałowi: generalnie rzecz biorąc, rozróżnia się trzy rodzaje szampanów:

  • Szampany nierocznikowe (Non Vintage Cuvée) – to kupaż win bazowych z kilku lub wielu roczników zbiorów. Powstają z każdych zbiorów, co rok. Na butelce nie widnieje oznaczenie daty. Minimalny okres starzenia wynosi 15 miesięcy, od momentu zabutelkowania. Nie należy trzymać ich dłużej niż 2 do 3 lat. Są gotowe do spożycia w chwili nabycia. To najniższa półka cenowa szampanów, ale najważniejsza! Dlaczego? Bo w tej klasie należy podjąć najwięcej decyzji, które potem zweryfikuje bezwzględny konsument, a mianowicie: które winnice wybrać z najlepszymi gronami, w jakiej ilości i ile szczepów ze sobą zmieszać oraz, które roczniki lub, jeden rocznik, wybrać do stworzenia idealnego cuvée. Ocenia się, że ponad 80% wszystkich szampanów to wina nierocznikowe.

 

  • Szampany rocznikowe ( Vintage Cuvée) – to kupaż odpowiednich win ale, z tego samego rocznika zbiorów. Minimalny okres starzenia wynosi 36 miesięcy, od momentu zabutelkowania. Można je przechowywać do 15 lat chociaż są gotowe do spożycia w chwili nabycia. Na butelce widnieje oznaczenie rocznika. Tutaj decyzja jest o wiele prostsza, a właściwie, jest już podjęta. Rocznik bowiem uznano za najlepszy, pozostaje więc tylko stworzyć cuvée z tych doskonałych gron. Ciekawym jest fakt, że nie ma z góry narzuconego rocznika dla wszystkich producentów szampana w regionie. To oni sami ustalają, który rok będą uważać za „swój” kolejny rocznik. Zwykle, na przestrzeni 10 lat, producent deklaruje swój rocznik tylko trzykrotnie. Naturalnym następstwem takiego stanu rzeczy są znacznie wyższe ceny szampana rocznikowego. Ich jakość jest również wyśmienita.

 

  • Szampany luksusowe (Prestige Cuvée) – to szampany rocznikowe poddawane jeszcze dłuższym procesom starzenia. Ale nie jest to jedyne kryterium. Ponieważ jest to szampan rocznikowy to już wiemy, że grona są doskonałe. Trzeba teraz jedynie wybrać ich najlepszych wytwórców, bo oni także podlegają klasyfikacji i nieustannym ocenom jakości swoich produktów. Bierze się wtedy pod uwagę lokalizację tych winnic i jakość dostarczanych gron na przestrzeni wielu lat. Kolejny wymóg to jakość wyciśniętego soku, który ocenia się mianem „free-run”, czyli z pierwszego, najbardziej delikatnego tłoczenia. Ponadto, Prestige Cuvée może być produkowany w niewielkich ilościach. To ostatnie kryterium decyduje, że cena i jakość takiego wina będą bardzo wygórowane. Popyt na tak wyjątkowe butelki jest zawsze wyższy od podaży i sprawia, że powstaje tak zwany rynek producenta, który może dowolnie, dyktować cenę swojego towaru.

Wracając do mechanizmu wspomnianego powyżej i jego odwrotnego działania. Winnice produkujące wina lekkie dążą zawsze do stworzenia jednego wina lub serii win, które mogą określić mianem tzw.: wina flagowego. Z najlepszej parceli, przy użyciu specjalnych technik produkcji, starzenia w odpowiednio dobranych beczkach, itd. Nie znaczy to, że inne wina to niestaranna praca ale to jedno, najlepsze i, zwykle najdroższe, ma być wizytówką, kluczem do panteonu najlepszych producentów, etykietą stylu i rozpoznawalności w tłumie konkurentów. Jak widać z powyższego podziału szampanów, tryby tego mechanizmu działają w odwrotnym kierunku. Tu nie decyduje ten najdroższy szampan tylko ten najtańszy, nierocznikowy. Bo to właśnie tutaj potrzeba najwięcej pracy, maestrii i ‘nosa’ aby w każdym roku stworzyć dzieło, które będzie wiernie oddawało styl i charakter szampanów produkowanych, od pokoleń, przez danego producenta. Naturalnie, nie chodzi tu jedynie o splendor. Ta sama jakość rok w rok to, przede wszystkim, gwarancja utrzymania ustalonych cen oraz korzyści uzyskane z wielonakładowych zabiegów marketingowych.

Wybierzcie sobie najlepszy trunek, nalejcie do najlepszego szkła i wypijmy za pomyślność w nadchodzacym Nowym Roku-

niech będzie jak najlepszy!

Sante!

c.d.n.

Adam i Wino – Wino na Boże Narodzenie

 

Pewnie nie pomylę się wiele twierdząc, że w większości domów, śniadanie w pierwszy dzień świąt to czas dojadania potraw wigilijnych. Jeśli jednak nie, to przepraszam. Ale u nas właśnie tak jest. Wigilijna uczta kończy się u nas późno w nocy i nikt nie ma ochoty zrywać się rano aby przygotowywać świąteczne śniadanie. Śpimy więc do oporu i jak już wszyscy chwycą pion, to wtedy zabieramy się do ‘powtórki z rozrywki’. Wypoczęci, zrelaksowani, mamy większy apetyt i ochotę na te wspaniałe potrawy. Niektóre z nich, zresztą, nabierają nowego charakteru. Mowa oczywiście o odsmażanych pierogach. Dreamu mówi o nich ”pierogi z rumieńcem” a przysmaża je tak, że każdy ‘poluje’ na te najbardziej rumiane – Mmniam jak nie wiem co. Od nich zaczynamy bo są gorące i doskonale pobudzają apetyt. W naszej śniadaniowej tradycji nie ma miejsca na wino bo tę przyjemność zostawiamy sobie na czas świątecznego obiadu. Zwykle, po śniadaniu, jest spacer żeby przygotować miejsce na ten właściwy moment, kiedy już nikt nigdzie nie musi iść a kluczyki do samochodu lądują w szufladzie- czas obiadu świątecznego.

Repertuar dań jest, w zasadzie, taki sam każdego roku. Pewnie wielu z nas ma swój ulubiony zestaw i nie wyobraża sobie innych, szczególnie przygotowywanych po raz pierwszy, prawda? W ważnych momentach staramy się nie eksperymentować. Tak czy owak, my zawsze kojarzymy czas świąt z tymi właśnie potrawami:

v  Kaczka pieczona faszerowana nadzieniem z kaszy gryczanej, podawana z konfiturą z żurawiny

v  Surówka z czerwonej kapusty, na zimno

v  Buraczki podsmażane  

v  Filet z indyka, pieczony w białym winie, faszerowany nadzieniem z pieczarek i sera

v  Zrazy wołowe, w sosie

v  Karkówka/Łopatka pieczona, w sosie

v  Schab pieczony ze śliwką

v  Gęś pieczona

Ostatnie trzy pozycje to opcje do wyboru. Zmieniają się corocznie aby urozmaicić ‘zestaw obowiązkowy’. Wszystkim daniom towarzyszą ziemniaki i kopytka lub kluski śląskie, do wyboru. Piękne jest to, że dania świąteczne, w przeważającej większości, są pieczone. To daje nam szansę na stworzenie o wiele dłuższej listy win, które możemy do nich podać. Ich sprzymierzeńcami są także przyprawy. Może nie ma ich zbyt wiele ale są za to wyraźne i mocne. U nas dominuje oczywiście sól i pieprz, potem duże ilości majeranku i czosnku. Jest też liść laurowy i ziele angielskie oraz brandy, którego używa Dreamu do obsmażania mięs przeznaczonych do duszenia. Przechodzę teraz już do moich propozycji win. Ponieważ jest ich trochę to chciałbym Wam jakoś zaznaczyć hierarchię swoich wyborów. Zróbmy więc tak: kolejność win NIE jest przypadkowa. Podaję je w kolejności od najbardziej polecanych, oddzielone średnikami. Drukowanymi literami zaznaczyłem wina które, jak to się dzisiaj mówi, są absolutnymi ‘MUST’ dla danej potrawy.

Kaczka pieczona (koniecznie francuska ‘Barbarie’), z nadzieniem z kaszy gryczanej, zmielonymi podrobami, zieloną pietruszką, solą i pieprzem – to nasze flagowe danie. Podajemy ją z konfiturą z żurawiny oraz surówką z czerwonej kapusty na zimno. Kapusta jest lekko zblanszowana, z dodatkiem cukru, soku z cytryny oraz odrobiną surowej cebuli, drobniutko pokrojonej. Całość maceruje się, w lodówce, przez noc aby na stole pojawiła się w mocno zimnej formie. Charakterystyczny smak mięsa, gorące ziemniaki lub kopytka/kluski śląskie, mocno wytrawny i aromatyczny smak nadzienia oraz słodko-kwaśny dodatek surówki, ozdobiony dodatkiem dostojnie gorzkiej żurawiny – to niebo w gębie, uwierzcie mi! MERLOT i PINOT NOIR to doskonali partnerzy takiej uczty. Polecam szczególnie kalifornijskie wina z tych odmian. Są bardziej owocowe, nasycone i aromatyczne; Zinfandel kalifornijski; wina czerwone z Doliny Rodanu, szczególnie Châteauneuf-du-Pape; czerwone wina z Bordeaux; Shiraz/Syrah; Cabernet Sauvignon, szczególnie kalifornijski. Wielbiciele białych win też mają tu swoje ‘trzy grosze’. Alzacki Gewürtztraminer; niemiecki Riesling, szczególnie „Spätlese” – na etykiecie wina musi widnieć to słowo; Viognier; Muscat;

Gęś pieczona – jak wyżej

Filet z indyka, pieczony w białym winie, to wyśmienita odskocznia smakowa dla tych, którzy lubią białe mięso. Kurczaka jemy na co dzień więc od święta może być coś bardziej wykwintnego. Do przygotowanej w mięsie ‘kieszeni’ wkładamy pieczarki, wcześniej uduszone z dużą ilością pieprzu oraz, plastry półtłustego sera żółtego. Całość zawijamy i pieczemy obficie podlewając białym winem. Mięso zyskuje nowe aromaty i smaki nic nie tracąc ze swojej delikatności. PINOT NOIR; CHARDONNAY, szczególnie kalifornijski, z małą ilością dębiny lub wcale; Beaujolais; Shiraz, koniecznie z Nowego Świata; Zinfandel; Gewürtztraminer, Riesling; Sauvignon Blanc; Merlot.

Schab pieczony, ze śliwką, to jedno z tych dań, które wywołuje u mnie odruch wiecznie głodnego człowieka. Mocno przyprawione majerankiem i czosnkiem sprawia, że tracę rozum i dobre maniery natychmiast oraz, mógłbym tego zjeść duże ilości. Jeżeli jesteście smakoszami mięsa łączonego z owocami, tak jak ja, to to danie jest mega dla Was! PINOT NOIR; Riesling, szczególnie amerykański- jest mocniej zbudowany, bardziej wyrazisty, albo niemiecki „Spätlese”; Chardonnay, szczególnie pełna wersja z Nowego Świata, z lekkim posmakiem dębiny; Chianti z włoskiej Toskanii; Pinot Gris z Alzacji; Zinfandel; wina wytrawne Rosé;

Karkówka/Łopatka pieczona, w sosie – to jedna z tych ‘klasycznych’ potraw, w której o doborze wina decyduje sos. W zależności od tego jak jest przyprawiony i przygotowany, takie wino staramy się dopasować. Łopatka jest zawsze mniej przerośnięta tłuszczem, to także wart zapamiętania szczegół. Tak czy owak, o smaku całej potrawy decyduje sos i basta. Niektórzy robią te mięsa w stylu „a jus” czyli, naturalne soki mięsne z tłuszczem z pieczenia, niczym nie zagęszczane. Inni zagęszczają sos śmietaną lub mąką. Mięso jest delikatne i kruche, bo marynowane w soli, czosnku i majeranku. Generalnie, wybrałbym coś z win polecanych do schabu ze śliwką – do wersji z niezagęszczanym sosem. Cięższy sos połączyłbym raczej z Shiraz/Syrah; Merlot, szczególnie Nowy Świat; Zinfandel.

Zrazy wołowe w sosie to jedna z tych potraw, które przywołują mi na myśl lata wczesnej młodości i rodzinnego domu. To jedno z tych dań, które chyba każdy z nas „wynosi” z domu na grunt swojej nowej rodziny i dba o zachowanie jego pierwotnego smaku i aromatu. Czy u Was też tak jest? Tu jest pełne pole do popisu, jeśli chodzi o wina. Całe danie jest mocno aromatyczne, nasycone, ciężkie i złożone z wielu, doskonale współgrających i harmonicznych, smaków. Cebula, ogórek kiszony marchew, boczek, sól, pieprz, liść laurowy i ziele angielskie to gwaranty wybornego smaku i aromatu gotowej potrawy. Wybaczcie mi wszyscy wielbiciele białego wina, ale nie znajduję tutaj dla niego miejsca. Jeżeli staramy się uzyskać jak największą równowagę między winem i potrawą to, moim zdaniem, żadne z nich nie jest w stanie unieść tego wyzwania. SHIRAZ; Cabernet Sauvignon, szczególnie francuski, bardziej stonowany w owocowości; Zinfandel; Barolo z włoskiego Piedmontu; Brunello z włoskiej Toskanii; Merlot, szczególnie kalifornijski; Pinot Noir; czerwone wina z Bordeaux i Doliny Rodanu; argentyński Malbec; czerwone wina z hiszpańskiej Rioja.

Buraczki zasmażane to też jeden z moich hitów ‘surówkowych’. Uwielbiam ich maślany charakter i słodycz, pięknie zbalansowaną z kwasowością. Przyznam, że choć danie jest proste to łatwo je zepsuć jeśli brakuje Ci umiejętności uzyskania balansu. Decydującym, smakowo, elementem jest masło, które nadaje wybornego aromatu i cudownej jedwabności i sprawia, że proste buraki stają się szlachetnym dodatkiem na talerzu. Dreamu jest w tym Mistrzem. Ze względu na swój charakter smakowy mile widziałbym w kieliszku: Riesling, szczególnie niemiecki, mocno zbudowany; Merlot; Sauvignon Blanc, szczególnie Nowa Zelandia; Cabernet Sauvignon, niezbyt mocny;  Gewürtztraminer; Pinot Noir, szczególnie, bardziej owocowy; alzacki Pinot Gris.

Kurcze, zgłodniałem pisząc te wszystkie rzeczy, a tu jeszcze trzeba poczekać kilka dni na tę piękną chwilę. Warto czekać. Jestem przekonany, że Wy także doceniacie ten element oczekiwania bo potem już nic nie jest takie samo.

Życzę Wam wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia i cudownych przeżyć kulinarnych, oplecionych najlepszym winem na świecie, czyli tym, które Wam najbardziej smakuje. Zdradzę Wam jakie wino wybraliśmy na nasz tegoroczny stół świąteczny:

Robert Mondavi, Carneros Merlot, 2000, Unfiltered.

Pozdrawiam,

 

 

Adam i wino – Rodzaje win oraz ich style

Rozmowy, o winie, z wieloma przypadkowymi osobami, podczas prezentacji  sommelierskich oraz, te zasłyszane między regałami sklepowymi uzmysłowiły mi fakt, że nie wszyscy znamy prawidłowy „podział”, któremu podlegają wszystkie wina. Wynika z tego wiele zabawnych sytuacji, w których dwie osoby rozmawiają o tym samym, używając różnej terminologii. Efekt jest taki, że dojście do meritum rozmowy znacznie oddala się w czasie, a osoby uwikłane w konwersację próbują sobie wzajemnie wytłumaczyć znaczenie użytych słów i przekonać do swoich racji. Dość często mówię o tym, że mamy dużą wiedzę o winie, ale jest ona chaotyczna i niepoukładana. Zastosuję więc najprostszą z możliwych STRUKTUR wiedzy, tę zaszczepianą przez nauczycieli Londyńskiej WSET, aby pomogła nam lepiej i efektywniej rozmawiać o winie. Często mylimy dwa pojęcia chcąc określić jakieś wino lub, opowiedzieć o nim drugiej osobie:

TYP (rodzaj) wina oraz STYL wina.

Istnieją tylko 3 typy (rodzaje) win:

  • WINA LEKKIE – zaliczamy do nich, w zasadzie, wszystkie wina, które nie są ani  musujące ani wzmacniane, bez względu na kolor. Zwykle zawierają od 8 do 15%   alkoholu i przybierają nazwy regionów, z których pochodzą (szczególnie Stary Świat) lub szczepów winorośli, z których powstały (szczególnie Nowy Świat).
  • WINA MUSUJĄCE – zaliczamy do nich wszystkie wina, które mają w sobie CO2. Zwykle zawierają od 8 do 11,5% alkoholu. Nie ma więc znaczenia czy mówimy o  bardzo drogim szampanie czy o innych winach musujących jak: hiszpańska Cava, włoskie Asti  Spumante, niemiecki Sekt lub rosyjskie Igristoje. Wszystkie podlegają pod ten sam typ (rodzaj).
  • WINA WZMACNIANE – to wszystkie te, do których dodaje się neutralny smakowo alkohol (brandy), w procesie produkcji.  Zwykle mają one poziom alkoholu od 15 do  22%. Zaliczamy do nich hiszpańskie Sherry, portugalskie Porto i Madeira oraz włoską Marsalę. Znajdziemy tu wina białe i czerwone oraz wytrawne i słodkie.

Wina mogą różnić się w stylu, głównie ze względu na:

  • KOLOR – białe, różowe (rosé), czerwone.
  • SŁODKOŚĆ – wytrawne, półsłodkie, słodkie. Można założyć,  że większość win lekkich mieści się w tych ogólnych kategoriach chociaż, jest też bardziej szczegółowy podział, w którym bierze się pod uwagę konkretne ilości cukru przypadające na każdą kategorię. Wtedy podział wygląda następująco:
  • wytrawne – do 4 g/l (lub do 12 g/l)
  • półwytrawne – do 12 g/l (lub do 18 g/l)
  • półsłodkie – do 45 g/l
  • słodkie – ponad 45 g/l.

Żeby nie było za łatwo to przyswoić, podział na wina wytrawne i półwytrawne jest uzależniony od poziomu kwasowości w winie. Jeżeli jest odpowiednio wyższy, wtedy górną granicą jest ta podana w nawiasach. Zmienia to nieco sposób odczuwania wina ale, nie aż tak bardzo aby trzeba było się kurczowo trzymać podziału na  półwytrawne i półsłodkie. Twierdzę, że podział pierwotny jest wystarczający dla nas, codziennych spożywaczy wina.

  • CIĘŻAR (BODY) – lekko ciężkie (pełne), średnio ciężkie (pełne), ciężkie (pełne). Pojęcie to odnosi się do momentu, w którym przełykamy wino. Jak je odczuwamy? To jest pytanie, na które należy zwrócić uwagę aby określić ciężar wina. Jest ono pojęciem dość trudnym do zrozumienia i niecabstrakcyjnym, kiedy nie mamy jakiegoś punktu odniesienia. Najlepiej jest więc wyobrazić to sobie na przykładzie…mleka:
  • wino lekko ciężkie to mleko 1,5%
  • wino średnio ciężkie to mleko 3,5%
  • wino ciężkie to gęsta śmietana

Spróbuj i przekonaj się sam. Odczujesz wyraźną różnicę i nabędziesz cennej umiejętności. To dobre narzędzie i łatwy sposób na jeszcze trafniejsze ocenianie win, rozmawianie o nich i rozumienie o czym mówią specjaliści.

  • TANICZNOŚĆ – dzięki taninom wino nabiera odpowiedniej struktury i  złożoności. Są one także istotnym czynnikiem w procesie konserwacji i starzenia się wina.
  • DĘBINĘ (oak) – to ona głównie sprawia, , że wino nabiera dodatkowych wartości aromatyczno-smakowych, powstałych przez kontakt wina z beczkami dębowymi. Wino białe ma bardziej nasyconą barwę oraz maślane i waniliowe smaki a czerwone, z kolei, staje się bardziej aksamitne, zaokrąglone, z nutami przypraw, tostów i wanilii.
  • KWASOWOŚĆ – to jeden z najistotniejszych czynników, zarówno w białych jak i czerwonych winach. Zbyt dużo kwasu sprawi, że wino będzie gorzkie ale zbyt mało da nam wino ‘płaskie’ i bez wyrazu. To kwasowość decyduje o tym czy wino białe jest orzeźwiające a wino słodkie nie jest mdłe i ‘klejące’. Ambicją każdego profesjonalnego winiarza jest uzyskanie jak najbardziej zbliżonej równowagi pomiędzy poziomem kwasu i owocowości.
  • ALKOHOL – w tym przypadku nie chodzi o nominalny jego poziom bo to już ustaliliśmy określając rodzaje win. Wino może się jednak dość wyraźnie różnić w stylu ze względu na „odczuwany” alkohol. Na czym to polega? Otóż, wyobraźmy sobie dwie szale wagi: cukier i alkohol, które wzmacniają słodkość wina – na jednej oraz, kwasowość i gorzkie taniny, które ją neutralizują – na drugiej szali. Bajer polega teraz na utrzymaniu tych szal w balansie. Naturalnie, te dwie szale to nie jedyne czynniki jakie winiarz bierze pod uwagę. Jest ich znacznie więcej. Przykładem takiego wina lekkiego, w którym poziom odczuwalnego alkoholu jest dość wyraźny jest wspaniały Châteauneuf-du-Pape, z Doliny Rodanu we Francji.

Z powyższych rozważań wynika jeden ważny wniosek, warty zapamiętania. Wszystkie style win można zastosować do każdego z poszczególnych typów (rodzajów) win. Są, niejako, podzbiorami tego większego zbioru, zawierają się w nim. To ważne, aby nie mylić tych pojęć ze sobą ani nie uważać ich za równoważne sobie i używać wymiennie, w zależności od…nastroju?  Jestem przekonany,  ze w zdecydowanej większości przypadków poruszać się będziemy w strefie win lekkich i musujących. Te dwa typy mają najwięcej reprezentantów na rynku i są najbardziej znane. Teraz o wiele lepiej będziemy się czuć w świecie win wiedząc ile, tak naprawdę, jest rodzajów i ile jego głównych stylów możemy rozróżnić. Mam wielką nadzieję, że prowadzenie konwersacji na temat win będzie teraz bardziej przyjemne i profesjonalne, w każdym gronie, oraz bardziej efektywne w sklepie… pod warunkiem, że spotkasz sprzedawcę, który wie co sprzedaje.  I tego życzmy sobie najbardziej, bo człowiek nie wielbłąd… dobre wino pić chce 😀

Pozdrawiam,

Jakie wino do Wigilii- ciąg dalszy.

Dlaczego właśnie taki zestaw win zastosowałem? Gotowe potrawy składają się przecież z poszczególnych elementów składowych i to niektóre z nich, nie rzadko, sprawiają, że dobieramy takie wino, a nie inne. Bo są bardzo charakterystyczne smakowo, bo mają bardzo wyraźny aromat, bo pasują do głównego komponentu i tak dalej. Powodów jest wiele. Przyjrzyjmy się więc bliżej naszym potrawom.

Barszcz czerwony i zupa grzybowa to flagowe potrawy. Jak zwykle, są dwie szkoły. Jedna mówi, że do zup nie podaje się wina a druga, że owszem, szczególnie do zup typu ‘krem’. Ja jestem zwolennikiem podawania win do wszystkiego więc niech zupy nie czują się osierocone. Chcę Was namówić do niesamowitego eksperymentu. Może spróbujecie i stanie się to dla Was nowym zwyczajem? Otóż, oprócz lekkiego wina, do zup można podać także wino wzmacniane a konkretnie, wytrawne Sherry. Mały kieliszek typu „copita” wystarczy. Ale to dopiero pierwszy krok. Drugi to „szczypta” tego samego sherry dodana do zupy, już w talerzu. Spróbujcie i napiszcie jak Wam smakowało. A wina lekkie? Obie zupy są bardzo nasycone smakiem i przyprawami i są aromatyczne. Do barszczu można podać Merlota, Sauvignon Blanc lub różowe- White Zinfandel. Zupa grzybowa będzie dobrze smakować z Pinot Noir. Grzyby szczególnie dobrze czują się w towarzystwie Pinot Noir, bez względu na to jak są przygotowane. Ale dobrze im także z winami włoskimi takimi jak Barolo, Barbaresco, Barbera oraz z białym Sauvignon Blanc. Wierzę więc, że nasze pierogi i uszka będą z nimi smakować wybornie. Dla tych, którzy chcieliby zaryzykować coś innego mam kolejną propozycję. Ponieważ pierogi z kapustą i grzybami, ruskie oraz uszka to dania bardzo bogate, z dużą ilością pieprzu, cebuli i grzybów to zachęcam Was do spróbowania wina, którego nie podałem w moim zestawie. Wierzę jednak, że dzięki swojemu unikalnemu charakterowi, ciepłym i aksamitnym smakom, doskonale potrafi zintegrować się za smakami pierogów. Mowa oczywiście o Shiraz/Syrah, najlepiej z Nowego Świata. Spróbujcie. Cebula, nie dość że jest częścią składową farszu to jeszcze dosyć obficie towarzyszy nam na wierzchu i wraz z tłuszczem dodaje odjazdowego smaku. Cebula w tym wydaniu bardzo chętnie ‘poznałaby’ się także z alzackim Rieslingiem, Gewürtztraminerem oraz włoskim Pinot Grigio.

Dania rybne to bardzo duża rodzina. Karp w galarecie to główny jej przedstawiciel. Ponieważ sama galareta jest, smakowo, na pograniczu słodkawej mdłości a, w połączeniu z charakterystycznym smakiem karpia niewiele się zmienia to najlepszym ratunkiem dla całej potrawy jest oczywiście sok z cytryny. A skoro już otrzymamy rześki i konkretny smak ryby to towarzystwo Sauvignon Blanc będzie wręcz idealne. Karp, sandacz, pstrąg, pieczone w pieczarkach to doskonały partner dla Pinot Noir. Wędzony węgorz lub łosoś, z uwagi na swoją tłustość, najlepiej posmakuje z Sauvignon Blanc, którego kwasowość cudownie przełamie ich tłusty charakter. A co zrobić ze śledziem? Oprócz lekkiej wódki (aquavit) i piwa, które są oczywiście najbardziej wskazane (w innych okolicznościach!) proponuję Rieslinga- szczególnie wytrawnego lub Sauvignon Blanc. Kwasowość tych win będzie najlepiej pasować do marynaty śledziowej. Bardzo popularna „Ryba po grecku” to jedna z moich ulubionych potraw. Bardzo aromatyczna, złożona, wieloskładnikowa i dobrze przyprawiona. Atutem jest oczywiście sos pomidorowy, który nadaje cudownej kwasowości, smaku i wraz z pieczoną rybą i olejem otwiera przed nami wiele możliwości wyboru wina, tworząc potrawę odpowiedniej ‘wagi’. Dzięki temu bogactwu można dobrać białe wino: Sauvignon Blanc lub wytrawny Gewürtztraminer a, z czerwonych, Pinot Noir lub włoskie Chianti lub Barbera.

Groch z kapustą to też niezły galimatias przypraw, ciężaru i charakteru całej potrawy. Bogata w przyprawy, zawiesista, raczej ciężka, wymaga czegoś co ‘uniesie’ ten ciężar. Znów, najlepsze byłoby piwo, niezbyt mocne ale jednak. Jeśli wino to proponuję wytrawnego Rieslinga lub Gewürtztraminera, a z czerwonych – Hermitage z Doliny Rodanu.

Bliny drożdżowe to dość delikatne danie, właściwie bezsmakowe gdyby nie fakt, że jest pieczone. Ponieważ głównym składnikiem ciasta są jajka to nie wypada podać nic innego jak wino musujące. Kwas foliowy zawarty w jajkach oraz dwutlenek węgla zawarty w winie musującym to doskonały mariaż. To również główny powód dlaczego najlepszym winem śniadaniowym jest właśnie szampan lub inne wino musujące. Bardziej szczegółowo o szampanach i winach musujących, opowiem Wam przy okazji kolejnej notki, tuż przed Sylwestrem.

Desery to bardzo ważna część kolacji wigilijnej. Powoli opadają już emocje po rozpakowaniu prezentów, leniwie usadowieni w swoich ulubionych fotelach i na kanapach, czekamy aż nam się miejsce zwolni… w brzuchu. Zerkamy w stronę pachnących ciast i nikt nie jest się w stanie ruszyć. Zdarza Wam się coś takiego? Jest wiele win, które znajdują swoje miejsce u boku wspaniałych ciast i deserów. O czym warto pamiętać?  Deser nie powinien być słodszy od wina. Jeśli tak się stanie to wino będzie miało wtedy jeszcze bardziej wytrawny smak. Można cytować wiele win, które nadają się do ciast i deserów ale myślę, że najlepszym wyborem zdaje się być słodkie wino musujące, dlaczego? Z kilku powodów: CO2 pomoże rozładować ’tłok’ w żołądku, jest lekkie i delikatne, a po Pasterce można, dodatkowo wznieść toast za rozpoczęte właśnie Święta Bożego Narodzenia. Ponieważ desery na naszej liście zawierają w sobie dużo maku, orzechów, migdałów, wanilii i rodzynek to alternatywą mogą być także wina wzmacniane, szczególnie słodkie Porto, Madera, Tokaj i Sherry. One również przynoszą ulgę po przejedzeniu.

Bardzo bym chciał usłyszeć Wasze opinie na temat doboru wina do kolacji wigilijnej. Ciekaw jestem ilu z Was już od dawna stosuje podobny wybór i dla ilu taki zestaw to coś nowego. A może ktoś spróbuje zupę z Sherry i będzie wniebowzięty?

Pozdrawiam.

Wino na Wigilię czyli ciąg dalszy pytań Akulara

    No i jeszcze problem miałam z doborem wina do kolacji wigilijnej. Wiem, że wielu ludzi uważa, że się nie powinno pić, ale przecież po lampce na trawienie można :))) Więc jakie? Czy może lepiej do deseru?

 

Przeprosić mi wypada wszystkich moich słuchaczy-czytaczy za olbrzymią przerwę w dostawie nowego materiału i, niniejszym, szczerze to czynię. Znów dałem się ponieść pracoholizmowi w innej dziedzinie i … końca nie widać. Ale już jestem i mam nadzieję, że uda mi się zrekompensować nieobecność podjętym dzisiaj tematem. Przyznam szczerze, że był to jedyny temat, który miał, już od początku, swój ‘zaklepany’ termin realizacji. Z racji wiadomych, oczywiście. Dzięki Bogu, Jego Narodzenie nie jest świętem ruchomym więc można spokojnie zaplanować wszystko co jest z nim związane, włączając w to napisanie notki na temat bardzo istotny, czyli…

Jakie wino dobrać do kolacji wigilijnej?

Od razu zaznaczę, że nie zabieram głosu w sprawie obecności alkoholu na stole wigilijnym. Uważam, że jest to głównie sprawa własnego sumienia, tradycji w rodzinie oraz osobista odpowiedzialność za to, aby ten szczególny wieczór nie stracił na jakości. Jeżeli ktoś nie potrafi połączyć wspaniałej uczty z winem i z odpowiednim szacunkiem, należnym Nowonarodzonemu, domownikom i przybyłym gościom,  to… żal mi tej osoby. W naszej rodzinie wino jest zawsze ważnym elementem decydującym o przyjemności spożywania posiłków, a w tym szczególnym dniu jest symbolem pokonania trudów całego roku. Jak mawiali starożytni Rzymianie: „Finis Coronat Opus” czyli, „Koniec Wieńczy Dzieło”. Skoro spotykamy się przy tym samym stole, w tym samym składzie to znaczy, że Ten, który narodził się w naszych sercach rok temu, jest z nami także dzisiaj. Dlaczego więc Mu nie podziękować? Jeżeli stać nas na godne obchodzenie własnych urodzin to dlaczego mielibyśmy nie świętować należycie Jego urodzin? A przecież, toast najlepiej jest wznosić dostojnie wyglądającym kielichem z wybornym winem, a nie, ostrym widelcem z kawałkiem ryby lub pieroga na jego końcu, nieprawdaż?:-)

Oprócz oczywistego piękna samego święta, istnieje jeszcze jedno, piękno różnorodności dań jakie mogą znaleźć się w tradycyjnej 12-tce, obecnej na wigilijnym stole. Istnieje oczywiście pewien kanon, ale to  nasze tradycje rodzinne z poszczególnych regionów kraju, poprzenoszone do innych zakątków poprzez nowo zakładane rodziny sprawiają, że bogactwo jarskich dań na wigilijnym stole jest nieprzebrane. Łatwo jest ustalić odpowiednie wino do nich wszystkich ale, przecież nikt z nas nie planuje kupna 12 różnych butelek. Umówmy się więc, że dobiorę uniwersalne wina na podstawie tradycji rodziny Dreamu i mojej, wzbogaconej o zasłyszane opcje. Jeżeli macie inne propozycje, podajcie je proszę w komentarzach. Zestaw wygląda tak:

  • Opłatek z miodem
  • Barszcz czerwony (z buraków!!!, nie z ‘papierka’ lub, uchowaj Boże, z innego koncentratu w kartonie) lub
  • Zupa grzybowa
  • Uszka (pierożki z nadzieniem cebulowo- grzybowym),
  • Pierogi (ruskie, z kapustą i grzybami), kraszone tłuszczem z cebulką
  • Ryby w galarecie i pieczone (karp, pstrąg, sandacz, łosoś, węgorz)
  • Śledź (w śmietanie, marynowany, w oleju, opiekany- w marynacie)
  • Ryba ‘po grecku’
  • Groch z kapustą
  • Bliny drożdżowe
  • Makiełki (biszkopty nasączane mlekiem i przekładane makiem)
  • Kutia (parzona pszenica z makiem)
  • Kluski z makiem
  • Ciasta (makowiec, sernik, piernik)
  • Kompot z suszu

Zaraz po opłatku i życzeniach my zaczynamy od ‘czystego’ barszczu czerwonego podawanego z uszkami. To jest nasza oficjalna część kolacji, którą celebrujemy bez udziału wina. Logiczną kontynuacją są oba rodzaje pierogów, świeżo ugotowanych. Potem jest zmiana talerzy i na stole pojawia się także wino. Naturalnie, wybaczamy wszystkim tym, którzy zaczynają od innych  potraw ;D

Gdyby chcieć podążać za tym co piszą, o kuchni polskiej, znani w świecie specjaliści od łączenia napojów i potraw, trzeba by było pogodzić się z faktem, że Kolacja Wigilijna to pierwszy dzień Triduum Obżarstwa, które musi skutkować powszechnym pijaństwem. Dlaczego? Otóż, w pojęciu znawców, kuchnia polska jest częścią większej, wschodniej tradycji, w której jednym z głównych składników dań jest kapusta. A jakie wino najlepiej pasuje do dań naszych wschodnich sąsiadów? Château de Vodka! Efektem jest to, że wiele pozycji książkowych podaje, iż do polskich dań najbardziej pasuje wódka i piwo. Jeśli wino, to raczej słabe gatunki a, na pewno, należy unikać win pełnych, o bogatym smaku, np.: Cabernet Sauvignon czy Shiraz. Nic więc dziwnego, że wiele osób przychyla się do tej opinii, a tradycyjna Pasterka często wygląda, jak casting do programu „The Voice of Poland” lub „Mam Talent” przy czym, większość jej uczestników nie ma ani jednego ani drugiego.

Osobiście twierdzę, że czasy ‘takiej’ kuchni już dawno minęły i należałoby zauważyć fakt, że Polacy, coraz śmielej i częściej korzystają z doskonałych przepisów ‘lżejszych’ kuchni. W następnej notce uchylę Wam rąbka tajemnicy naszych dań podawanych w pierwszy i drugi dzień świąt i przedstawię propozycje win, które odbiegają od utartych opinii o naszej kuchni. Ciekaw jestem, jak bardzo odbiegają lub pokrywają się z Waszymi potrawami.

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw oraz własny pogląd uważam, że do przedstawionych potraw wigilijnych najlepiej  wybierać z poniższych pozycji:

 

Wina Białe:

  • Sauvignon Blanc, szczególnie Nowy Świat, najlepiej Nowa Zelandia
  • Riesling wytrawny, szczególnie z Alzacji
  • Gewürtztraminer wytrawny, niemiecki lub alzacki
  • Pinot Grigio
  • Chardonnay, Burgundia, Nowy Świat- szczeg. Kalifornia

 

Wina Różowe:

  • White Zinfandel, Kalifornia

 

Wina Musujące:

  • Szampan (nie chodzi o drogie wino, ‘normalne’ ceny też istnieją. Proszę tylko, nie tanie, zwykłe wino musujące)
  • Cava (wspaniała alternatywa dla Szampana, z Hiszpanii. Korzystniejsza cenowo i dobrej jakości)
  • Prosecco
  • Asti Spumante – do deserów

 

Wina Czerwone:

  • Pinot Noir, szczególnie Nowy Świat, Burgundia
  • Barbera, Barbaresco, Barolo, Chianti – Włochy

 

Oczywiście, żadne z tych win nie pasuje do wszystkich potraw jednocześnie. Czasami ktoś nie lubi konkretnych szczepów, krajów lub ma inne ‘alergie’. Moje typy to te wytłuszczone.

 

Już nie mogę się doczekać 😀

c.d.n.

Akular i Wino czyli jeszcze o serwisie w domu i poza domem.

CDN2

Możemy już spokojnie przejść do pytania drugiego i zastanowić się jak zaserwować wybrane przez nas wino tak aby ono samo nie poczuło się lekceważone (hi, hi, hi). Pytanie jest bardzo trafne i inteligentnie postawione, zwracając uwagę na miejsce serwowania wina. A więc dom, a nie restauracja. To dość istotna różnica, w kontekście samego serwisu. Od tego właśnie muszę zacząć, chcąc uzasadnić i obronić swój punkt widzenia w tej kwestii.

Przyznam Wam szczerze, że dość często przy okazji prowadzonych prezentacji sommelierskich otrzymuję pytania dotyczące samego serwisu. To chyba jedne z najlepszych pytań. Myślę sobie wtedy, że dobrze jest spotykać ludzi, którym to jeszcze „leży na sercu”. Bo trzeba wiedzieć, że, tak naprawdę, sukces serwisu leży w jego prostocie, w postawie kelnera i płynności. Przyjrzyjmy się, przez chwilę różnicom pomiędzy serwisem w domu i w restauracji. Będzie to dla nas pomocną wskazówką przy dochodzeniu do kolejnych wniosków.

W restauracji obsługuje nas kelner/ka czyli osoba kompletnie nam obca i bez jakiegokolwiek związku emocjonalnego z nami, i vice versalka. Ale to my mamy tam postawę oczekującą, oczekujemy bowiem dobrego serwisu bo za niego płacimy. To, z kolei, wytwarza między nami pewną postawę dystansu. Potęguje ją jeszcze dość duża dawka braku zaufania, którą przejęliśmy w spadku. Nie wiem czy wiecie, ale był taki czas w historii Europy, a konkretnie Włoch, kiedy dwie grupy zawodowe nie miały tam prawa do głosowania. Jedną z nich byli właśnie kelnerzy i kelnerki. Jak przedstawia się serwis wina w restauracji, w świetle przedstawionych założeń, i które z nich wydają się być najważniejsze? Oczywiście kwestie pieniędzy i zaufania grają tutaj pierwszorzędną rolę i wzajemnie się uzasadniają. Sprawa jest prosta. Ponieważ płacimy za wybrane przez siebie wino to chcielibyśmy wypić właśnie to, a nie tamto, „zasugerowane” przez nieuczciwego kelnera. Kłania się kwestia zaufania. Niestety, niejako ‘z bomby’ zakładamy, że coś może się wydarzyć. Chcemy zatem aby kelner otworzył butelkę wina przy naszym stoliku, zgodnie z kanonem sztuki kelnerskiej. Jeżeli jednak tego nie zrobi i przyniesie do stolika już otwartą butelkę (nawet jeśli będzie to dokładnie ta, przez was zamówiona), to macie święte prawo odmówić jej przyjęcia i poprosić o kolejną. Wszelkie wdawanie się w dyskusje lub wysłuchiwanie przyczyn takiego zachowania nie mają tu sensu i jeżeli kelner tego nie rozumie to należy, niezwłocznie poprosić do stolika, menagera restauracji. W tej sytuacji zawsze jesteście na pozycji wygranej. Gorzej jest kiedy menager okazuje się podobnym „cepem na ropę”. Wtedy wypada już tylko ‘zamówić’ palto i udać się do innego, bardziej cywilizowanego miejsca. Uwierzcie lub nie, ale są tacy właściciele restauracji, którzy pozwalają swoim kelnerom na takie praktyki. Dlaczego? Bo personel nie potrafi otwierać butelek korkociągiem przy gościach (sic!) A po co wydawać pieniądze na szkolenia załogi skoro w kolejnym sezonie przyjdą nowi…? Jeszcze bardziej ryzykowne wydaje się być zamawianie wina „na kieliszki” lub tzw.: house-wine. Tutaj możliwość błędu jeszcze łatwiej jest sprowokować. Rozumiem, że nie zawsze istnieje potrzeba zakupienia całej butelki, tak samo jak to, że nie każda restauracja tylko czyha na frajera. Tak się jednak już utarło i pewnie nic z tym nie zrobimy. Najlepszym wyjściem przy zamawianiu kieliszka wina jest zamówienie go przy barze, u barmana. On zawsze przygotowuje drinki na widoku i wiemy wtedy na sto procent co kupujemy a, od baru do stolika już nie jest daleko.

Zupełnie inaczej jest w przypadku domowego przyjęcia i nic z tego co napisałem powyżej nie ma tutaj swojego zastosowania, bo przecież: zaproszeni goście są nam znani i lubimy ich. Mamy postawę przyjacielską a nasi goście nam ufają i oczekują jedynie świetnej zabawy. Na pewno nie posądzają nas o jakiekolwiek kombinowanie. Wszystko powinno odbywać się jak najbardziej naturalnie i odpowiednio do swoich umiejętności. Szczególnie jeśli chodzi o wina zamykane korkiem. Jestem przekonany, że goście nie będą mieli nic przeciw temu, że wino będzie już otwarte czekało na nich na stole. Jeżeli jednak chcecie aby umiejętne otwarcie butelki, przy gościach, było częścią całego spektaklu to z pewnością goście też to docenią. Dla tych mniej wprawionych w operowaniu korkociągiem można zawsze zasugerować wina zakręcane zakrętką. Pamiętacie poprzednią notkę? One wcale nie są gorsze. Nie ma więc mowy o stosowności lub jej braku, w przypadku domowych przyjęć. Należy w sposób naturalny, swobodny i właściwy dbać o wszystkich biesiadników i wszystko wypadnie doskonale. Wszak wszyscy jesteśmy młodzi i młode wino przedłuża naszą młodość, niemal w nieskończoność.

Co zrobić jak pojawi się w towarzystwie jakiś bufon? No cóż, żadne towarzystwo nie jest doskonałe ale… to przecież nie nasza zasługa;-)))))))))))))))))))

Pozdrawiam,